sobota, 12 września 2015

05~Ja już naprawdę nie wiem kim jesteś.














I właśnie w tym momencie mój świat legł w gruzach.Moja najlepsza przyjaciółka,chciała tylko przespać się z moim chłopakiem?! Co za tania dziwka! Dałam jej schronienie,swoją przyjaźń,a ta suka wcale mnie nie lubiła? Zabawiła się moim kosztem..Bawiło ją to? Nie zniszczyła na szczęście naszego związku.Tylko dlatego,że León mnie kocha i by mnie nie zdradził.Za to ta kurwa to zrobiła.Przekreśliła piętnaście lat przyjaźni,na pieprzony kaprys.''Odwrócę od ciebie Violettę''.Boże..Jakim trzeba być człowiekiem,żeby takie coś mówić? Takim człowiekiem jest Ludmiła Ferro-dziwka bez zasad.Może Federico zaczął ćpać,bo się o tym dowiedział? Mścił się? To byłoby logiczne.Teraz nie jest mi żal,ten długonogiej ździry.Mógł ją katować dalej.Bez mojej wiedzy.Nienawidzę jej.Chciałabym ją zabić.Ale nie mogę.Jestem za dobrym człowiekiem.W porównaniu do tej jędzy z piekła rodem.Muszę tam iść.Muszę wypierdolić ją z MOJEGO domu.I życia...

************
Budzę się w ramionach Olivera.Ta noc była magiczna.Nawet przez sekundę nie pomyślałam o Federico.To znak.Znak żeby zacząć żyć od nowa.Jeszcze tylko przygasić Verdas'a i moje życie będzie bajką.Mam wspaniałą przyjaciółkę,chłopaka? Chyba mogę określić go mianem mojego chłopaka...Mojego księcia.Aww..Przekręcam się na bok i orientuje się,że Oliver już nie śpi.Nie odzywam się.Szczerze nie wiem co powiedzieć.
-Jak się spało,kochanie?-pyta zachrypniętym głosem.On nawet chrypkę ma słodką!
-Hm..fantastycznie,a tobie?-przegryzam wargę
-Mnie też,bo wreszcie miałem się do kogo przytulić w nocy-mruczy w moje ucho które łaskocze językiem.
-A na śniadanie mogę liczyć,czy nie?-pytam ze śmiechem.
-Zależy na co masz ochotę..
-Hm..jajecznica odpada.Nie znoszę.Mogą być naleśniki z syropem czekoladowym,bitą śmietaną i owocami..
-A masz składniki?
-Wszystko znajdziesz w lodówce.
-Ech-wzdycha-wolałbym zostać tutaj,z tobą,ale..inaczej ze mną zerwiesz,więc..
-Tak,tak..nie filozofuj,tylko idź robić to jedzenie-chichoczę.
-Idę,idę-mruczy,kiedy ubiera bokserki.-Nie wiesz,o której wróci Violetta?-pyta
-Po południu-odpieram
-Czyli mogę iść tak-mówi i sekundę później znajduje się za drzwiami.Wariat.Leżę jeszcze chwilkę i idę do swojego pokoju.Wybieram botki na wysokim słupku w kolorze mięty,jeansowe spodenki i zieloną bluzkę na ramiączkach.Na wierzch narzucam różowy sweterek.Robię delikatny makijaż.No oprócz ust,bo macham je czerwoną szminką do ust.Podkręcam sobie włosy i gotowa mam zamiar zejść na dół,ale przeszkadza mi w tym telefon.Chloe.
-Cześć Chloe.Co tam?
-Nie mogę dodzwonić się do Violetty.Chciałam powiedzieć,że będę godzinę później,bo autobus ma drobne problemy techniczne.
-Czyli zamiast 12,przyjedziesz o 13?
-Tak.
-Yhym.No ok.Przekażę,jak tylko wróci do domu.
-A nie ma jej?
-Nie.Jest u Leóna.
-Znowu ten dupek.-syczy
-Do kwadratu.-chichoczę.Nigdy nie trawiłyśmy Verdas'a.W tym obie jesteśmy zgodne.
-Nieważne....(....)-gadamy tak przez kilka następnych minut...

****************
Niech ja tylko znajdę klucze do tego pieprzonego mieszkania,to zaraz rozprawię się z tą tanią suką.O są! Muszę w końcu dać do nich jakąś smycz,bo nigdy nie mogę ich znaleźć.W progu zadowala mnie piękny zapach naleśników i owoców.Może jest w kuchni.Biegnę do pomieszczenia kuchennego.Zastaję tam Olivera w samych bokserkach.Czyli jej tu nie ma..Czekaj,czekaj.W samych bokserkach?! Kurwa.Co tu się działo?!
-Gdzie jest Ludmiła?-syczę w jego stronę
-Powinna być w swoim pokoju,a stało się coś?
-Jeszcze nie-krzyczę i biegnę na górę.Do jej pokoju docieram po trzech sekundach.Teraz dziwka mnie popamięta..

  -Chloe,muszę kończyć,bo Vilu przyszła..tak,tak przekaże.No pa.-kończy rozmowę z moją siostrą.Jeszcze ją sprowadzi na złą drogę! Nie pozwolę na to.
-Ty dziwko!-podchodzę do niej i mocno policzkuję.
-Auu..-słyszę ciche syknięcie-a to za co?!-bulwersuje się
-Wynoś się z mojego domu!-wpadam w furię
-O co chodzi?
-Przyjaźniłaś się ze mną,tylko dlatego,bo miałaś chrapkę na Leóna! Jesteś nic nie wartą ździrą!-wykrzykuję
-Co ty pieprzysz?! To nieprawda! Kto ci w ogóle nagadał takich bzdur?!
-León puścił mi nagranie,w którym mówisz,że go kochasz,chcesz go i ,że przekabacisz mnie przeciwko niemu!
-Nigdy tak nie powiedziałam!
-Wiem,co słyszałam!
-A ja wiem,co mówiłam!-wow..riposta godna mistrza.Wyczuwacie ten sarkazm?
-Do wieczora,masz wynieść się z mojego domu.Nie masz prawa odzywać się do mojej siostry,rozumiesz? Jeszcze z niej zrobisz dziwkę z burdelu!
-Nie kocham Leóna,jasne?!-krzyczy

-Słyszałam co innego-mruczę
-On ma nie po kolei w głowie -zatacza kółka wokół swojego ucha (gif)
-Ty masz nie po kolei we łbie,wiesz? Pakujesz się i wynosisz.Nie chcę cię więcej widzieć.Zero kontaktu z moją siostrą.Zero odwiedzania swojego nowego kochasia,w moim domu.-rzucam
-Tak łatwo zaprzepaściłaś 15 lat przyjaźni..-rzuca z wyrzutem
-Nie,to ty to zrobiłaś.Nie gadaj więcej z MOIM narzeczonym.Nie życzę sobie tego.
-Pogadamy jak ochłoniesz.-mówi-a teraz wyjdź z mojego pokoju.
-Nie rozpędzaj się Ferro.To mój pokój.Mieści się w moim domu.Zresztą...Masz czas do 19,jeśli do tej pory się nie wyniesiesz,wywalę cię za kudły,bez twoich rzeczy..
-Udowodnię ci,że to nie ja.Że to nie ja kłamię,tylko on.Potem żeby nie było ci głupio.
-Idź się schowaj.-syczę i wychodzę z pokoju,a następnie domu.Kurwa.Co za suka.Udowodni,że to nie ona? Za ostro ją potraktowałam? Nie.

************************

-Tak Luis.Na dzisiaj.Na pocztę.Masz jeszcze ten filmik,prawda?-pytam
-Oczywiście,że tak.Kazałaś mi go przetrzymać.
-Fajnie.Wyślesz mi go na pocztę?
-Po co ci on?
-Luis..León znowu miesza.Muszę zlikwidować zagrożenie.Muszę go zniszczyć.
-Nie wracaj do starych nawyków.Ludmiła,proszę.-błaga
-Moja przyjaciółka wyzwała mnie od dziwek,wykopała z domu.Wszystko przez niego.Pamiętaj: ''Ten się śmieje,który śmieje się ostatni''.Muszę jej udowodnić,że to nie moja wina.Wyślesz mi go czy nie?
-Dobra.Loguję się i zaraz się za to zabieram.
-Dzięki,Lui.Na ciebie zawsze można liczyć.Czekam.
-Yhym.
-Cześć
-Na razie.-słyszę charakterystyczne pikanie.León nie wie z kim zadarł.Będzie musiał się ostro tłumaczyć.Sam zaczął wojnę.W miłości i przyjaźni wszystkie chwyty są dozwolone.Tak przynajmniej mówią.Mądre powiedzenie.Podoba mi się.Teraz wystarczy czekać,aż w mojej skrzynce pocztowej pojawi się nowa koperta.Muszę to dostać przed 19.Muszę to pokazać Violetcie.Musi mi uwierzyć...
************
-Selena,proszę cię.Nie mów nic Violetcie-prosi mnie moja znajoma
-Martina.Ona i tak się o tym dowie.Co za różnica? Powiedzmy jej,że León Verdas to zwykły dziwkarz!-krzyknęłam
-Musi być w formie na kolejny pokaz...-syczy
-Sel,pokazy nie są najważniejsze.Ona musi dowiedzieć się pewnych rzeczy o swoim narzeczonym!
-Po pokazie wygadasz jej wszystko.Teraz musi na nim być.Sponsorzy przyjadą,tak samo jak gwiazdy telewizji.Może zrobić niebywałą karierę.Nie niszcz jej.
-Poczekam.-wzdycha

**********

-A niby, dlaczego mam nie gadac z Lu? -bulwersuje się moja siostra
-Jest dziwka. Sprowadzi cie na zla droge. -sycze
-A moze przejrzysz na oczy i zobaczysz, ze twoj kochas chce sie jej pozbyc? -pyta Z ironia.
-Chloe, dorosnij.
-Leon i Lu mieli zgrzyt w liceum. Nie wiem o co chodzi, ale wiem, ze to powazne. Tyle wiem.
-Leon jest dorosly. Nie umie byc msciwy.
-Chyba powinnas pogadac z Ludmila.
-Nie.
-Ja juz naprawde nie wiem kim jestes. Zawsze lagodzilas konflikty, a teraz? Zrob to dla mnie. Plis.
-Dobra. Pogadam z nia.
-Super-usmiecham sie sztucznie.


**************************


Ubrana w turkusowa bluzke, biale spodnie i czarne baleriny zgarniam swoja torebke z fotela i chce wyjsc z domu, ale zatrzymuje mnie glos Leosia.
-Kochanie, gdzie sie wybierasz? -pyta
-Ide posluchac wersji Ludmily.
-Nie idz tam! -krzyczy
-Niedlugo wroce. Pa skarbie-przed zamknieciem drzwi slysze jak szatyn mowi "kurna". Ciekawe co ma mi do powiedzenia...


------------------------------------------------------------------
I oto powracam z rozdzialem :-)
Mial byc jutro ale dodam dzisiaj.
Dziekuje za wszystkie komki. Bardzo sie ucieszylam. Lezka poszla :-* oby tak dalej ;-)
I jakie wrazenia?
Co zdarzylo sie w liceum? Domyslicie sie? 
Zajmowanie miejsc od nastepnego rozdzialu. 
Bledy poprawie.. Kiedys xD jestem na telefonie, zrozumcie ^_^
Nastepny rozdzial za 3 + komentarze :-)czekam. Paa. Buziaki dla was!  :-*































środa, 19 sierpnia 2015

04~Randka?












*Dwa tygodnie później*

Leżę na łóżku i po raz setny podziwiam swój pierścionek zaręczynowy.To dziś.To dzisiaj León rozgłosi każdemu o naszych zaręczynach.Oby wszystko poszło dobrze.Ciągle myślę skąd tyle o mnie wiedział.Kiedy się spotykaliśmy nigdy nie trafiał w mój gust,a tamtego wieczoru? zrobił wszystko,to czego pragnęłam.Dziwne.. Ludmiła od siedmiu dni jest u mnie.Przez kilka dni była bita i gwałcona.Próbowała uciec,ale Federico zatrudnił ''strażników''.Rozwaliła okno i wyskoczyła.Bez żadnych rzeczy.Moja biedna.Federico okazał się zwykłym dupkiem.Kto by pomyślał,że znowu zacznie ćpać.Ale co go do tego skłoniło? Zawsze był odpowiedzialny,nie pił.A teraz? Teraz pokazał swoje drugie odbicie,drugą twarz.Czy wszyscy Verdas'owie mają dwie twarze? Leon też? Tego obawiam się najbardziej.Zaczęliśmy nawet przygotowania do ślubu.Huczne wesele,ale tylko w gronie najbliższych.Jak miło. Miałam w planach iść po suknię ślubną,ale Ludmiła w ogóle nie ma humoru.Obawiam się,że będzie jej potrzebna pomoc psychologa.Przeszła silny wstrząs,który mógł odbić się na jej psychice...

*******************
Trójkącik z dwoma laskami i obciąganiem

  Kolejny raz bzykam inne dziewczyny.Nie.Nie jestem na haju.Skończyłem z tym trzy dni po tym,jak Ludmiła uciekła.Chyba popadłem w seksoholizm.To silniejsze ode mnie.Całuję się namiętnie z Samanthą,kiedy Jennifer ssie mojego fiuta.Jest tak bardzo przyjemnie,a tak bardzo chcę to przerwać! Ale nie mogę.Dlaczego? Powinienem iść do psychologa? Lepiej do psychiatry...Kurwa.Muszę iść na terapię.Muszę odzyskać Ludmiłę-którą tak bardzo skrzywdziłem.Dlaczego zacząłem ćpać? Nie wiem.Poszedłem do klubu z chłopakami i jakiś koleś mi to zaproponował.Sam nie wiem dlaczego się zgodziłem.Może wydawało mi się,że nie potrzebuję terapii,która tak naprawdę jest mi niezbędna? Muszę z tym skończyć,ale nie potrafię...

*****************

Znalezione obrazy dla zapytania violetta i ludmiła 3
Siedzę i piłuję swoje paznokcie.Chcę zapomnieć,ale nie mogę.Za bardzo mnie skrzywdził.Może i jest chory.Jego nałóg jest silniejszy od niego,ale..nie potrafię mu tego wybaczyć.Za bardzo mnie zranił.Rana w moim sercu jest tak głęboka,że nie wiem czy się kiedyś zagoi...Ale wiem jedno.Ja i Federico to skończona bajka.Nie ma szans na to,żebym mu wybaczyła.Kocham go.Cholernie kocham,ale nie mogę.Nie chcę.Teraz jest wolny.Może robić co chce.Mi nic do tego.Mi pozostaje tylko wrócić do siebie,po tym wszystkim.I to szybko.Muszę wyjechać.Zapomnieć.Nie mogę siedzieć Violetcie na głowie.Tym bardziej,że wrócili do siebie z León'em.Wiedziałam,że tak będzie.Zawsze się kochali.Violetta była przecież z nim w ciąży,której nie była w stanie utrzymać.Nie chciała.Kariera jest najważniejsza.Teraz też powinnam tak myśleć...

*************
Od:Olivcio xD
Treść: Cześć piękna ;) Właśnie przyjechałem do B.A.Dzięki,że pozwoliłaś mi u siebie zostać.Nie bój się.Już szukam mieszkania :) Za pół godziny będę u ciebie.No godzinę,jeśli się zgubię :P 

Jip! Oliver już jest.Tak,dobrze słyszeliście.Oliver zamieszka na razie ze mną.León jeszcze o tym nie wie.Boję się jego reakcji.Zaraz zrobi mi scenę zazdrości.Chyba scenę wstydu..Ta...Może lepiej będzie,jeśli w najbliższym czasie będziemy się widywać u niego.Na razie nie dowie się o moim kolejnym gościu.Wściekłby się.Za Ludmiłą nie przepada.Delikatnie mówiąc.Zawsze udawał,bo to moja przyjaciółka,ale..widać,że jej nie lubi.Czemu? Przecież to taka świetna kobieta! Ale zaakceptował to,że ze mną mieszka.Z jakimkolwiek facetem będzie gorzej.Przecież Oliver to tylko mój przyjaciel..Nikt więcej..Brat mojego Ś.P byłego.Tylko tyle! Chociaż,jeśli zrobi się zazdrosny,znaczy,ze mnie kocha! Tak..Moja logika.Wiem... +



*****************************





Siedzę w jadalni i popijam moją kawę.Violetta wyszła na zakupy.Oliver wraca.Jak milo.Zawsze się lubiliśmy.Chociaż widzieliśmy się może ze cztery razy..Słyszę jak ktoś wkłada klucz do zamka.Violetta? Przecież wyszła pięć minut temu.Drzwi otwierają się,a w nich staje León.Tylko nie on! Nienawidzę tego gnojka.Zniszczył mnie.Zniszczył moją sławę w liceum.A ja zniszczyłam jego reputację.Jesteśmy kwita,ale co on potem zrobił..przeszło wszelkie oczekiwania.Nigdy mu tego nie wybaczę.Nigdy.
-O,panna pokrzywdzona siedzi-drwi
-Przymknij japę Verdas.
-Byłem u Federico-oznajmia.-bzykał się z jakąś inną panienką,jak przykro-dodaje i udaje udawany smutek.Nienawidzę go.
-Wiedz,że mnie to nie rusza.Może robić sobie co chce,to już nie moja sprawa- (patrz! mina Luśki w gifie na górze!)
-Wcale supernov'o.-kpi.
-Jeszcze jedno słowo Verdas,a nie ręczę za siebie!-wstaję wściekła
-A co mi zrobisz?-drwi-jesteś słaba.Przytłacza cię to,że mój braciszek jest Bogiem Seksu.Pogódź się z tym.Tylko go stopowałaś.Kochał grube melanże.Kiedy był z tobą,nie mogłem nawet pójść się rozerwać,bo mu zabroniłaś.
-Wiesz,że cię nienawidzę,nie?-syczę
-A ja cię kocham,kurwa!-mówi z sarkazmem.
-Chociaż w tym się zgadzamy.Jesteś dupkiem.Ciekawe co zrobi Violetta,jak dowie się o twojej drugiej twarzy..-moja mina robi się zadziorna.
-Violetty w to nie mieszaj..-syczy
-Ciekawe co by powiedziała dziewczyna..-przerywam,kiedy czuję mocny cios na moim lewym policzku.
-Ty sukinsynu!-krzyczę trzymając się za obolały policzek.
-Jesteś tanią dziwką,pogódź się z tym! Jeśli piśniesz Violetcie cokolwiek na mój temat,obiecuję,że twojej rodzince stanie się coś złego.Wiesz,do czego jestem zdolny.
-Udowodniłeś to w liceum-warczę
-Właśnie,chcesz znowu to przerabiać?-podnosi jedną brew do góry.
-Gdybym miała jakiekolwiek dowody,na twoją winę,dawno siedziałbyś w pace!-krzyczę wściekła
-Zamknij ryja suko.
-Sam się zamknij.Przestań się mnie czepiać,bo wygadam się Violetcie.Zadam cios w najgorszym momencie.Do końca życia będziesz nieszczęśliwy-syczę
-Piśnij tylko jedno zdanie,a obiecuję,że twoje życie nie będzie już kolorowe.Co byś zrobiła jeśli reszta twojej rodziny umarła,a twój ojciec siedział by w pace do końca swojego zasranego życia?-zamieram.Prostuję swoją sylwetkę.
-Jesteś dupkiem,sukinsynem,idiotą...-ponownie czuję pulsujący ból w moim policzku.-Dupek do kwadratu!
-Kurwa.-odpowiada-zamknij swoją mordeczkę,albo zostaniesz sama.Odwrócę Violettę przeciwko tobie.Zobaczysz.
-''Nie mieszaj w to Violetty''.-cytuję jego słowa
-Nie cytuj mnie.-prycham.
-Nie mścij się,bo nie chciałam się z tobą kochać w liceum.
-Przestań pieprzyć.Kochałem Violettę.Zawsze byłem jej wierny.
-Żałosne.
-Idź dziewczynko pobaw się w piaskownicy.I siedź cicho
-Będę robić co mi się chce.Ludmiła odchodzi!-pstrykam palcami,odgarniam swoje blond włosy do tyłu i odchodzę.Kiedyś się na nim zemszczę.W niedalekiej przyszłości..Będzie cierpieć.Tak jak ja sprzed paru laty.Zadam cios ostateczny. Lepiej żeby Violetta mu aż tak nie ufała.Chociaż? Kocha ją.Nie zrobi jej krzywdy..A może jednak?

***********************
Wszystko nagrane.Wystarczy teraz to zmontować i puścić Violetcie.Ferro jest dla mnie zagrożeniem.Muszę ją zniszczyć.Nie może się wygadać o moim podwójnym życiu.Zniszczyłoby mnie to.Dzisiaj darujemy sobie tę kolacje u starych.Pójdziemy jutro....Teraz mam nagranie do zmontowania...

*******************

Razem z Violettą czekamy na Oliego.Wykupiła chyba cały sklep,na jego przyjazd! Full wypas.Violetta zawsze była rozrzutna. Lubiła pieniądze.Nie ukrywała się z tym.Bo która kobieta nie chciałaby mieć miliardów na koncie i setkę markowych ubrań w szafie? Każda chciałaby żyć takim życiem.Chociaż połowa o tym nie wiedziała..Po chwili słyszymy pukanie do drzwi.Violetta krzyczy ''otwarte'',a kiedy drzwi się otwierają natychmiastowo wstajemy z kanapy.Nie wierzę własnym oczom.Co za ciacho..Włosy idealnie ułożone.Niebieska koszula w kratę,czarne spodnie i buty tego samego koloru.Wyprzystojniał.Wpatrujemy się w siebie przez chwilę.Z uśmiechem odwracam się do Violetty (patrz! Gif).
-Cześć laski.-och.Jego bass!
-Oliver.Jak miło cię znowu widzieć.-przytulają się-pamiętasz Ludmiłę,prawda?-pyta
-Oczywiście,że tak.-podchodzi do mnie.Całuje mój zarumieniony policzek i przytula.Stoimy tak przez parę minut.
-Ja muszę iść do Leóna.Ludmiła,oprowadzisz Olivera po okolicy? Jutro Chloe się tym zajmie,bo wraca od Martiny.-pyta
-Ym...Z przyjemnością-odpowiadam.
-Dzięki.Wrócę jutro.Musimy ustalić co i jak ze ślubem.Cześć-mruga do nas i wychodzi.
-Wypiękniałaś-komplementuje mnie.
-A ty wyprzystojniałeś.-odpowiadam
-Chyba się zestarzałem-śmiejemy się.-możesz pokazać mi mój pokój?-pyta
-Ym..Jasne.Za mną,proszę.



   Kiedy jestem w kuchni,nalewam soku porzeczkowego do przeźroczystych szklanek.Słyszę dźwięk dzwonka.Odkładam karton i kieruję się w stronę drzwi.Otwieram je.Zamieram...
-Em..cześć.-Cofam się o dwa kroki w tył,kiedy przemawia.-nie bój się-dopowiada,kiedy widzi moją przerażoną minę..
Znalezione obrazy dla zapytania violetta i ludmiła 3
-Czego tu szukasz? Chyba zrozumiałeś,to,że z nami koniec?-pytam
-Chciałem cię bardzo przeprosić.Za wszystko,co zrobiłem.Zapisałem się na terapię.Pójdę na odwyk,a potem na terapię w sprawie seksoholizmu.-oznajmia
-Fajnie-burczę
-Mam nadzieję,że kiedyś mi wybaczysz.-rzuca smutny.
-A ja mam nadzieję,że więcej nie będę mieć z tobą nic wspólnego-syczę-nie chcę cię więcej widzieć,Federico.Żegnaj.
-Ale..Ludmił..-zamykam mu przed nosem drzwi.Szybko ocieram łzy,spływające po moich rozgrzanych policzkach.Idę do kuchni.Odgrzewam pierogi z malinami i po chwili,wszystko znajduje się na stole w jadalni.Do oddzielnej szklanki nalewam sobie wody niegazowanej.Upijam łyka.Po chwili w kuchni zjawia się Oliver..Bez koszulki.O ludzie,jakie on ma mięśnie! Upuszczam szklankę z ręki,oczarowana jego osobą.
-Przepraszam-szepczę,kiedy szklaneczka rozbryzga się na drobne kawałeczki.Natychmiast wyjmuję śmietniczkę spod barku i zbieram kawałki szkła.Niechcący nadziewam swój serdeczny palec na kawałeczek ostrego szkła.
-Kurwa-mruczę pod nosem i spijam krew.
-Lepiej,to zostaw.Jeszcze gorzej się pokaleczysz.Ja się tym zajmę.Zaraz opatrzę ci ranę,wyjmij apteczkę-mówi, a ja wykonuję jego rozkaz.

   -Auć,auć!-rozczulam się,kiedy Oliver przemywa moją ogromną ranę wodą utlenioną.Po chwili ból ustępuje.Moja rana jest już bezpieczna.W plasterku.
-Dziękuję-patrzę w jego oczy.
-Mówiłem ci już,że masz piękne oczy?-pyta jak oczarowany
-Przed chwilą-chichoczę
-Super-szepcze.
-Lepiej już pójdę..-mówię zmieszana i wstaję,ale jego ręka na moim ramieniu mi na to nie pozwala.Sekundę później namiętnie mnie całuję.Jestem tym kompletnie zaskoczona!
-Może lepiej pójdziesz,ale ze mną na kolację.Dzisiaj.O 19.-szepce w moje blond włosy.
-Postaram się być gotowa,ale niczego nie obiecuję.-chichoczę.On wsysa się w moje wargi,posmarowane pomadką ochronną o zapachu truskawki.Oddaję pocałunek.Odrywam się
-Jeśli chcesz żebym była gotowa na za półtorej godziny,to mnie puść-chichoczę,a on puszcza moją rękę.
-Czekam truskaweczko-puszcza mi oczko i zlizuje moją pomadkę z ust.Potem wchłania się w swoim pokoju.Idę na górę i od razu siadam przed szafą.Co na siebie włożyć? Wybrałam tą sukienkę,a do tego czarne szpilki i torebkę tego samego koloru.Powieki machnęłam sobie srebrnym cieniem do powiek,rzęsy czarną mascarą,a usta podkreśliłam czerwoną szminką.Włosy pofalowałam.Efekt końcowy? Idealny.Schodzę na dół trzy minuty przed czasem.Tam siedział już Oliver,ubrany w jasnoniebieską koszulę  kratę,ciemnoniebieskie jeansy i białe buty.Wyglądał..Wow.
-Wyrobiłaś się.-śmieje się ze mnie
-Ludmiła Ferro zawsze się wyrabia.-Chichoczę
-Idziemy,milady?
-Och,oczywiście milordzie!-po sekundzie wybuchamy śmiechem.

    Idziemy wolnym krokiem.Jednak po dziesięciu minutach docieramy do celu.Valentino&Aires.Najdroższa restauracja w mieście.
-Oliver,widziałeś tu ceny?-pytam z przerażeniem
-Lepiej nie marudź,tylko wchodź.

  -Rezerwacja na nazwisko Gomez.
-Ach tak.Stolik numer cztery,przy oknie na drugim piętrze,na wyłączność.Proszę za mną-miła kelnerka prowadzi nas do naszego stolika..


-Co zamawiasz?-pyta po paru minutach wgapiania się w menu.
-Wodę.
-No,proszę.Przecież jesteśmy na randce.
-To randka?-pytam zdziwiona
-A co myślałaś?
-Em..ym.-zaczęłam się mieszać,a on zaczął się śmiać.-dobra.Może być.....ym..owoce morza.
-Ok.

   Siedzimy w miłej ciszy popijając nasze dania czerwonym winem.Pyszne.I najdroższe.Nie przeceniłam grubość jego portfela.Jest duża.Bardzo duża.Po chwili kończę swój posiłek.Następne minuty spędzamy na zarzucaniu sobie zalotnych spojrzeń.Nawet przy Federico nie czułam się taka wyluzowana.Jest cudownie.Po chwili Oliver mnie całuje.Kolejny raz.Miłe uczucie...
-A więc.. nie masz chłopaka,tak?
-Już nie-mruczę.
-Ok..-również mruczy pod nosem.Następnie pytania schodzą na pogodę,na mój strój,wino,i o nas.Niezręcznie....Nie miałam ani nie mam ochoty nigdzie wychodzić.Chcę jak najszybciej wrócić.
-Oliver...-zaczynam
-Słucham piękna.-patrzy na mnie.
-Możemy już wrócić do domu?
-Tak szybko?-przytakuję.-Niech będzie.-łapie mnie za rękę i schodzimy na dół.Mój towarzysz zostawia gruby plik dollarów przy kasie.Wychodzimy z restauracji i kierujemy się w stronę domu.Droga idzie nam szybciej niż wcześniej.Przynajmniej mi.Docieramy do domu.W korytarzu ściągamy buty.Łamie mi się szpilka w prawym bucie i nieumyślnie upadam na Olivera.Jestem centymetr od jego ust.Centymetr..Po chwili nie wytrzymuję i go całuje.Jest oszołomiony,ale oddaje pocałunek i dodaje do niego język.Rozpinam mu koszulę.Podnosi mnie,a ja oplatam nogi wokół jego bioder.Idziemy na górę nieustannie się całując.Rzuca mnie na łóżko w swoim pokoju,a reszty możecie się domyślić....

********************

Leżymy na łóżku Leóna,wtuleni w siebie.Jest tak miło.
-Violu,musimy pogadać.To bardzo ważne-rzuca poważnie.
-Mów.-uśmiecham się,ale on tego nie odwzajemnia.
-Pytałaś się dlaczego nie lubię Ludmiły..-zaczyna.
-Wyduś to z siebie.
-Niedawno,kiedy byłem jeszcze z tobą,chciała..ona..Chciała mieć ze mną romans...
-Może coś źle zrozumiałeś..
-Nie.Chciała żebym się z nią kochał.Zakochała się we mnie.Miała cię gdzieś.
-Nie..To niemożliwe-szepczę
-Nie wierzysz?-robię motylka-musisz to usłyszeć.-wyciąga telefon z kieszeni i puszcza mi...coś...





-Zastanowiłeś się w końcu nad moją propozycją?
-Wcale supernov'o
-Odrzucasz moje ciało,które tak bardzo jest na ciebie napalone?-piszczy
-Kocham Violettę.Zawsze byłem jej wierny.
-Ty sukinsynu! 
-.Przestań się mnie czepiać,bo wygadam się Violetcie
-Żałosne.Piśnij tylko jedno zdanie,a obiecuję,że twoje życie nie będzie już kolorowe.Odwrócę Violettę przeciwko tobie.Zobaczysz.
-Nie trawię cię,pogódź się z tym!
-A ja cię kocham,kurwa!


-Widzisz? Teraz wiesz,z jaką dziwką się przyjaźnisz?

 _________________________________________________________________________________

hOHO..Nowy rozdział :)
Biedna Lu.
Kłótnia L.i L.
Powrót Olivera
Fede na odwyku i terapii.
Randka O. i L.
Na koniec seks xD
Nowe oblicze Leóna.
Zły Leóś?
O co chodzi z liceum?Tego dowiecie się później :)
Co kombinuje Leon?

Do następego :)
























poniedziałek, 17 sierpnia 2015

03~Wieża Eiffla


















      Od pogrzebu Jack'a minęły trzy dni.Wróciłam tego samego dnia,w którym pojechałam do Szwecji.Cieszy mnie to,że Christian przyjedzie do Buenos Aires,na tak długo.Niesamowite! Tak się cieszę.Jestem już po pokazie.Boże.Ile w tym mieście ludu.O jejku,jejku! Nie dziwię się.W końcu Paryż-to miasto zakochanych.Każda para,a przynajmniej 50% ludzkości przyjeżdża tu na różne okazje,jakimi może być rocznica,złote gody,albo inne przeróżne okoliczności,które sprowadzają zakochanych do tego miejsca.Idę z dwoma kawami,to salonu,w którym znajduje się Ludmiła.
-Waniliowe latte,dla waniliowej dziewczyny-chichoczę i podaję jej wywar,kiedy widzę jej smętny uśmiech,mój uśmiech również znika-a teraz powiesz mi,co się dzieje.-rzucam już poważniej.
-Violetta.Daj spokój-mówi błagalnym tonem.
-Ludmiła.Muszę wiedzieć,żeby ci jakoś pomóc-gładzę ją po ramieniu.
-Nie mogę ci powiedzieć.
-Jesteśmy przyjaciółkami.Powiedz.
-Ty nigdy nie przegrywasz,co?-pyta weselsza,a ja entuzjastycznie kiwam głową.-ech..-w tle słychać ciche westchnięcie-chodzi o Federico.-mówi smutna.
-A więc,co przeskrobał?-pytam
-Federico.. on..wrócił do nałogu.-zamieram
-Młodszy Verdas znowu zaczął ćpać?-pytam po chwili.
-Tak-mruczy pod nosem-kiedy weźmie towar robi się agresywny.
-Pobił cię?!-wściekłam się
-Nie..nie..-ostro zaprzecza.-tylko jest wtedy wściekły.Muszę robić co chcę.
-A co on chce?-pytam,podnosząc jedną brew do góry.
-Seks bez zabezpieczeń.
-Ludmiła.Nie możesz zajść w ciąże-mówię błagalnie.
-Wiem.Potajemnie biorę tabletki.Nie wiem,co zrobi jak się dowie.-zaczyna płakać-nie chce iść na terapię.Twierdzi,że jak zechce,to przestanie.-łka
-Typowe zagranie,kogoś,kto jest uzależniony-mówię zażenowana.
-Co mam zrobić,Violetta?-patrzy mi prosto w oczy.
Znalezione obrazy dla zapytania violetta 2 gif
-Powiedz mu,że jeśli nie pójdzie na terapię,zostawisz go.
-Co jeśli wpadnie w furię?
-Uciekaj.Zostaw go.Musi zrozumieć,że cię straci,jeśli nie przestanie.
-Co jeśli zaćpa się na śmierć,tak jak Jack?-pyta,a ja milknę-przepraszam-dodaje po chwili ciszy.
-Było minęło-szepczę smutno.-zrób jak mówię.Wróci do ciebie po góra jednym dniu.Ludmiła,on nie widzi poza tobą świata.Zrozumie,uwierz mi.
-Dziękuję Violetta-przytulamy się.-wiesz,że cię kocham?-pyta
-Oczywiście,że tak.Ja ciebie też-zaraz po tym obie chichoczemy.
******************


Do mieszkania docieram po ośmiu minutach.Wchodzę do salonu,a tam zastaję Federico.Zamieram.
-Cześć kochanie.Wacek się stęsknił.-Kurwa.Jest na haju.Raz kozia śmierć..
-Federico,ja tak dłużej nie mogę-mówię mu prosto w oczy.
-Co,zmęczona jesteś?-pyta z udawaną troską.
-Nie mogę być z ćpunem.Albo pójdziesz na odwyk i terapię,albo..
-Albo,co kurwa?!-jego niebieskie oczy,wyglądają jak sztorm na morzu.
-Albo cię zostawię.-mówię udając pewność siebie.
-Że,kuźwa,co?!-krzyczy i strąca butelkę whisky ze stolika.Jest wyraźnie zły.Boję się,ale nie mogę tego okazać.
-Decyzja należy do ciebie.-mruczę ''zła''.
-Nie wiedziałem,że z ciebie taka dziwka-syczy wściekły-masz kochanka,tak?
-Co ty mi zarzucasz?!-teraz jestem już wściekła.
-To,że się puszczasz na prawo i lewo!-krzyczy,a ja nie wytrzymuję i go policzkuję.
-Suka z ciebie-warczy-sama tego chciałaś!-podbiega do mnie i brutalnie całuje.Wyrywam się,ale to na nic.Jest za silny-siłownia dwa razy w tygodniu,no tak.
-PROSZĘ,PRZESTAŃ!-krzyczę zalana łzami
-To dopiero początek-policzkuje mnie i robi malinki na mojej szyi.Co ja gadam! On ją gryzie.Krew spływa po moich ramionach.Strasznie boli.Nim się orientuję nie mam już na sobie ubrania.On również.Kiedy on nas rozebrał? Nie!!!  Czuję,że wkłada swoją pięść w moją cytrynkę.To nie jest przyjemne,kiedy jesteś sucha! Auć.Przyśpiesza swoje ruchy,tak,że aż podskakuję.Boże! Co za ból! Płaczę w niebo głosy,a on zlizuje ze mnie łzy.Boże,dlaczego ja??! Siłą zmusza mnie żebym uklękła.Co za wstyd!
-O tak,posuwanko w usteczka,aż po same jądra.-mówi podniecony i wpycha swojego penisa w moją buzię.Nigdy nie potrafiłam zmieścić go całego,a teraz wpycha go,tak jak powiedział!-Ssij dziwko!-nakazuje i mnie policzkuje.Policzek mnie piecze! Zaraz zwymiotuję.Fu...Łapie moją głowę i mocno przysuwa ją do swojego krocza.Już po paru minutach czuję lepką maź w moich ustach.Połykam,to co mogę,a reszta wylatuje mi z buzi.
-Zlizuj to prostytutko!-krzyczy w furii.Schylam głowę tak,że nieumyślnie wystawiam swoją pupę  w jego kierunku. Po chwili czuję w swojej trzeciej dziurce jego fiuta.
-Aaa!-kwiczę z bólu.Posuwa mnie strasznie szybko,w między czasie drapiąc moje piersi.Nic gorszego niż gwałt,nie może zdarzyć się młodej kobiecie.To przykre doświadczenie.Po chwili przekręca mnie na plecy i wchodzi we mnie mocno i gwałtownie.Nie.Nie.To strasznie boli,a na dodatek nie wzięłam tabletek od wczoraj! Kurwa.Posuwa mnie tak ostro,że moje ciało aż podskakuje.Widzę jego minę.Jest szczęśliwy i spełniony,a ja upokorzona.Do cholery,jesteśmy w Paryżu,w mieście miłości.A co teraz robimy? Właśnie jestem gwałcona! Po chwili jego ciało zastyga,a do mojego wnętrza wlewa się sperma chłopaka.Wychodzi ze mnie i opada obok.
-Dobra z ciebie suczka,kocico,jutro powtórka,ale dłuższa-śmieję się.

******************
Siedzę w salonie,oglądając jakąś  denną komedię,przy okazji podjadając miętowe lody.Całkiem dobre.Jednak przekonam się do mięty.Po chwili ktoś puka do drzwi dwa razy.Nie dadzą mi chyba spokoju! Ubieram swoje szpilki i idę w stronę drzwi.Otwieram je po paru sekundach,ale nikogo tam nie dostrzegam.Patrzę w dół i widzę bukiet moich ulubionych kwiatów.Okay..Jeszcze raz oglądam się,czy nikogo nie ma i wchodzę do środka.Z kwiatów wypada mała karteczka.Otwieram ją i zerkam na nią
Mam nadzieję,że jeszcze mnie kochasz.Jeśli tak przyjdź na Wieżę Eiffla o 20.Jeśli nie przyjdziesz,oznaczać będzie to,że mnie nie chcesz.Wtedy kupuję bilet do Buenos Aires,a potem wyjeżdżam daleko od ciebie.
      ~León

Wieża Eiffla.20.Kocham.Nie chcę.Bilet.Wyjeżdżam.León.Boże.Czy on chce się ze mną pogodzić? Ale,czy ja tego chcę? Tak! Teraz wiem,że mnie kocha.Przyjechał tu z Buenos Aires,aż do Paryża.Romantyczne miejsce.Tylko,tak przy ludziach? Aaa! Spoglądam na zegarek.19:01.To oznaczało by,że mam około pięćdziesięciu minut na przyszykowanie się i dziewięć na dotarcie.Muszę się zacząć szykować! Parę minut stoję przed szafą,aż wybieram idealny zestaw:

Znalezione obrazy dla zapytania zestaw ubrań na randkę

Następnie robię sobie makijaż.Potem moje włosy lekko podkręcam,aż powstają długie fale,swobodnie opadające mi na ramionach.Patrzę w lustro.Fantastycznie! Następnie do swojej torebeczki pakuję telefon,chusteczki higieniczne i parę kosmetyków.Jestem gotowa pięć minut przed czasem.Majestatycznym krokiem zamykam drzwi i chwilę później jestem w drodze na umówione miejsce.

      Na miejscu jestem o 19:59. Stoję przed wejściem na wieżę.Iść tam? Nagle moja pewność,że chcę być z nim ponownie znika.Przecież może cię zranić.Znowu! Może chce tylko przeprosić,albo ogłosić,że się żeni? Boże.Uchroń od tego! Wieża Eiffla.Piękne miejsce.Zwłaszcza po zachodzie słońca.Iść? Przecież po to przyszłam! Biorę kilka wdechów i wchodzę na wieżę.Nie ukrywam.Stresuję się tym wszystkim...

  Kiedy wchodzę na sam szczyt zamieram.Dookoła są małe świeczki,bodajże o zapachu róż,na środku pięknie przystrojony stół,na czele z moimi ulubionymi kwiatami,w rogu rozłożony jest żółty koc z kolorowymi poduszkami w kształcie serca.Obok stolika jest  pan,który gra na skrzypcach,a na środku stoi León Verdas we własnej osobie,odziany w ciemnoniebieską koszulę,czarne spodnie i białe buty z pumy.Romantycznie.
-Bałem się,że nie przyjdziesz-wyznaje po chwili,tym swoim anielskim basem.
-Wahałam się,ale jestem.-Mówię niepewnie.
-Cieszę się,że jednak zdecydowałaś się przyjść.Wyglądasz rewelacyjnie-na koniec mnie komplementuję.
-Dziękuję-mruczę.
-Usiądziesz?-kiwam twierdząco głową.Odsuwa mi krzesło,a potem sam siada.-Wina?-pyta
-Poproszę.-mówię.
-Twoje ulubione-podnoszę wzrok z moich paznokci.Skąd wiedział?
-Dzięki.-dziękuję,kiedy stawia przede mną kieliszek,wypełniony czerwoną cieczą.
-Możemy pogadać?-pyta poważnie.
-Jak pójdzie stąd ten skrzypek-szepczę.On pstryka palcem,a po chwili po facecie ani śladu
- No to teraz jesteśmy sami.
-Zauważyłam-mruczę.-o czym chciałeś pogadać?-pytam
-O nas.
-Yhym-mruczę pod nosem popijając łyk wina.
-Masz,do mnie żal,czyż nie?-pyta prosto z mostu.
-Tak.-wyznaję
-Wiesz,że byliśmy młodzi.
-Rozumiem,chciałeś się bawić.Teraz już możesz-przerywam mu i mówię
-Zawsze cię kochałem,Violetta.-wyznaje.
-To do cholery,dlaczego nie chciałeś powiedzieć o nas komukolwiek?! Dlaczego nie zawalczyłeś?!
-Mój ojciec by cię nie zaakceptował.Kuzyn by mi cię odebrał.Męska duma mi na to nie pozwoliła.Teraz dojrzałem i wiem,czego chcę.
-A czego chcesz?-pytam
-Chcę być z tobą.Szczera odpowiedź.Kochasz mnie jeszcze?-pyta
-Oczywiście,że tak-mówię dziecięcym głosem.Kurwa.
-Wybacz mi.Spróbujmy jeszcze raz.Błagam.Kochamy się.Co ty na to?-pyta,a mnie zatyka.Co mam mu odpowiedzieć? Z jednej strony go kocham,ale z drugiej,mam wątpliwości.To wszystko jest cholernie trudne.
-Zgadzam się,León.-mówię po chwili.Czy ja to powiedziałam na głos? Jak zawsze serce wygrywa..
-Jeszcze jedno pytanie..-rzuca nerwowo
-Proszę-odpowiadam.Klęka na kolano i z tylnej kieszeni swoich spodni wyciąga czerwone pudełeczko w kształcie serca.What?
-Skoro się kochamy,to..Ech..-miesza się-Violetto Mercedes Castillo,zostaniesz moją żoną?-otwiera małe pudełeczko,a mym oczom ukazuje się pierścionek z ogromnym diamentem.
-Tttak-jąkam się trochę-tak!-rzucam mu się na szyję i całuję.Po chwili oboje siadamy,a on zakłada mi pierścionek na palca.

Nie wierzę,że to się dzieje naprawdę! To takie piękne! Czy okaże się prawdziwe? Wszystko zależy od nas.
-Kocham cię,księżniczko.
-A ja ciebie,kochany-stykamy się czołami i uśmiechami.Nie potrafię nawet powiedzieć,co czuję.To piękne uczucie,ale niestety nie mogę wymienić wszystkich emocji,które mi teraz towarzyszą,bo jest ich za wiele! Jestem najszczęśliwszą kobietą pod słońcem!
-Madam,mogę prosić do tańca?-mój narzeczony (jak to pięknie brzmi) wyciąga w moją stronę dłoń,którą chętnie chwytam.Tańczymy do wolnej piosenki,której nie kojarzę...

    Od trzech godzin siedzimy na kocu,w swoich objęciach patrząc na niebo,które przepełnione jest małymi kryształkami,inaczej zwanymi gwiazdami.Jesteśmy szczęśliwi.
-Bardzo się cieszę,że powiedziałaś ''tak''-wyznaje León.
-Ja również się cieszę,kochany-chwytam jego dłoń.
-Musimy zacząć planować ślub-rozmarzam się
-Ale pierwsze ogłosimy wszystkim nasze zaręczyny-jego wypowiedź mnie zatkała.
-Mówisz na serio?
-Teraz każdy będzie o tym wiedział-mruga do mnie
-To chyba sen.Ja śnię?-chichoczę
-Nie,kochanie.Nie śnisz,to dzieję się naprawdę-mój narzeczony wspiera mnie na duchu.Po chwili nasze usta stają się jednością.

Całujemy się delikatnie i czule,ale po chwili nasz pocałunek,przeradza się w namiętną falę całusów.
Chyba nie muszę opisywać,tego co stało się dalej?


_________________________________________________________________________________
Wiem.Rozdział do kitu.Pogodzenie Leonetty miało wyjść inaczej.Kuźwa.Wszystko do dupy! Miał być dłuższy,a wyszedł króciutki! Ech..W rozdziale:
Federico wraca do nałogu.
Gwałt Ludmiły przez własnego chłopaka.
Violetta i León są narzeczeńśtwem.
Na koniec nieopisany seks ^^ (wspomnienie w następnym rozdziale ;) )

Do następnego! ;*


































































































































































piątek, 14 sierpnia 2015

02-Pogrzeb










Oglądając zdjęcia moje i Jack'iego,doszłam do wniosku,że byłam z nim szczęśliwa.Gdybym została w Szwecji,z pewnością byłabym traktowana jak księżniczka i rozpieszczana przez księcia.Nie spotkałabym Leóna.Nie cierpiałabym.Miał 28 lat,dlaczego go zabrałeś? Niczym nie zawinił.To wszystko moja wina.Teraz uświadamiam sobie,jak bardzo go kochałam.I w pewnym sensie dalej kocham.Ale może jak przyjaciela albo brata? nie wiem.I się nie przekonam.Czy żałuję? Żałuję,że się z nim rozstałam.Mogłam żyć jak księżna,ale przede wszystkim byłabym b-a-r-d-z-o szczęśliwa. Ale nie bo wielka Violetta Castillo uniosła się dumą i forsą.Teraz prawdopodobnie by żył.Ja byłabym szczęśliwa.Może mielibyśmy już potomstwo? Teraz mam wyrzuty sumienia.To wszystko to MOJA wina.Tylko moja...



****************

Stoję,ręką opartą o fortepian.Moja dłoń podtrzymuje moją czaszkę.W dalszym ciągu nie mogę uwierzyć.Jesteśmy w Paryżu.W mieście miłości,a przy mnie jest Federico.Wyjechałam raptem dwa dni temu,a on już się stęsknił.Słodkie,nie?
-Kochanie-z moich przemyślan wybudza mnie Włoski akcent,należący do mojego ukochanego.Obracam głowę w lewo,odgarniając włosy do tyłu,jednym  powiewem i uśmiecham się do Włocha.
-Tak?-pytam rozpromieniona
-Musimy pogadać.-rzuca poważnie
-Ok.O co chodzi?
-Skończył się mój żel do włosów.A taki mogę kupić tylko w Argentynie.-posmutniał.Wybucham śmiechem
-To jest ta sprawa? Kup sobie inny.W Paryżu są lepsze-mrugam do niego
-Ale nie mają aloesu!-bulwersuje się
-Kochanie.Sama ci kupię.Ty sobie odpocznij,tak?-usadowiłam go na kanapie.-zaraz wracam!-oznajmiam i wychodzę,po drodze zgarniając torebkę z fotela.

***************


  Próbuję zasnąć,ale nie mogę.Cholera.Dlaczego ja muszę o niej tak intensywnie myśleć? Miłość.Uczucie towarzyszące mi przez dłuższy okres,ale jednak nie znane mi.Gdy nie ma jej przy mnie czuję się..Tak..Taki pusty,nic nieznaczący.Brakuje mi jej uśmiechu,jej gestów i rumieńców,które pojawiały się za każdym razem,kiedy prawiłem jej komplementy.Wszystko jest moją winą.Żałuję.Czasu nie cofnę,ale może uda mi się ją odzyskać? Z czasem zapomnimy o tym,jak bardzo ją skrzywdziłem.To ja zawiniłem,bo ostatniego dnia naszego związku,powinienem za nią iść,a nie unosić się dumą..Ja schrzaniłem sprawę,a ona musi cierpieć....



Siedzę w swoim pokoju i myślę.Myślę i siedzę.Ught.Mam tego dość.Kupiłem ogromny dom,a jestem tu sam.Z własnej głupoty Z wyboru. Wybrałem samodzielne życie i co z tego mam? Oprócz milionów i sławy? Nic.Moje rozmyślania przerywa pukanie do drzwi.Kto to? Wyraźnie powiedziałem Samancie,żeby nikogo nie wpuszczała.Chyba muszę zrobić z nią porządek.. 
-Otwarte-rzucam szorstko i podnoszę się do pozycji siedzącej,w oczekiwaniu nieproszonego gościa.Drzwi się otwierają,a w nich staje Violetta,która sztucznie się uśmiecha.Przecież widzę,że jest czymś wyraźnie zmartwiona..Mnie nie oszuka..
-Ym..Wiem,że się nie umawialiśmy,ale musimy porozmawiać-mówi cichym głosem,jakby nie mogła mówić.A może się wstydzi? Ale,że mnie?
-Usiądź-nakazuje troskliwym głosem.Ona kiwa głową i siada obok mnie,jednak zachowując dystans.
-A więc,o co chodzi?-odzywam się jako pierwszy,od pięciu minut.Otwiera usta,żeby coś powiedzieć,ale zaraz je zamyka.Słyszę westchnięcie.
-Muszę coś wiedzieć.-zaczyna
-Ale co?-pytam niczego nieświadomy
-Czy ze mną jest coś nie tak?-jej ''uśmiech' zastępuje grymas
-Nie,dlaczego pytasz?-nabiera powietrza i je wypuszcza
-To dlaczego,nie chcesz komukolwiek powiedzieć,że jesteśmy razem,że jesteś zakochany?-pyta cicho
-Violetta..-wzdycham,a ona oczekuje odpowiedzi.W tym momencie nie wiem,co mam jej powiedzieć.
-Czy masz w ogóle zamiar przedstawić mnie rodzinie,albo znajomym?-pyta.Spuszczam głowę w dół,a ona kiwa zawiedziona głową.-wiedziałam-szepcze,jakby sama do siebie-przykro mi,ale ja tak dłużej nie mogę-patrzy mi w oczy-to koniec,León-dodaje
-Violetta..Nie..
-León,nic ci to nie da.Podjęłam słuszną decyzję.Życzę ci szczęścia.I żeby kolejna dziewczyna nie cierpiała,tak jak ja.
-Violu..
-Nie kończ.Nie zmienię decyzji.Tak będzie lepiej.Żegnaj,kochany-szepcze w moją stronę i zanim się oglądam,nie ma jej już w moim pokoju.Koniec naszej historii.Iść za nią? Nie.


*******************



 Siedzę z Ludmiłą przy lampce,najlepszego wina w Paryżu.Czerwone.Nasze ulubione.
-Za przyjaźń?-pyta i nadstawia kieliszek w moją stronę.
-Toast za przyjaźń-uśmiecham się i po chwili stukamy się kieliszkami,wypełnionymi czerwoną cieczą i pijemy parę łyków.
-A jak z Federico?-pytam
-Marudził mi,że skończył mu się żel do włosów.A w Paryżu ''nie ma z aloesem'',więc poszłam do sklepu,kupiłam najlepszy z aloesem i powiedziałam mu ''odwdzięczysz się później''-blondynka chichoczę,tak samo jak ja.
-Podziękował?
-A,gdzie tam! Wyrwał mi żel i pognał do łazienki.Spędził tam pół godziny.-Moja przyjaciółka kręci głową z dezorbatą,ale po chwili się śmiejemy.
-Federico jest szalony.
-Ale mój.Zaklepany,Castillo-grozi mi palcem
-Tyle mnie znasz.Wiesz,że nie odbiłabym ci faceta.No,bo patrz.Wyobraź sobie,że całuję się z Federico-patrzymy się w przestrzeń i zastygamy
-Ble,fuj-mówimy przerażone jednocześnie,a potem się śmiejemy.Słyszę dźwięk telefonu.
-Zaraz wracam-rzucam w stronę blondynki,o czekoladowych oczach i idę do swojego pokoju.

-Violetta Castillo,słucham?-zaczynam rozmowę
-Witaj Violetto.Z tej strony,mama Jack'a.Elizabeth,nie wiem,czy mnie pamiętasz?
-U.Pani Elizabeth,naturalnie,że tak.W czym mogę pomóc?-pytam lekko zmieszana
-Jutro o 17,w Szwecji.Odbędzie się pogrzeb mojego syna i razem z Oliverem chcemy,żebyś na niego przybyła.
-Oliver też będzie? Myślałam,że jest dalej w Stanach.
-Wiele się zmieniło-odpowiada krótko-możemy na ciebie liczyć?-pyta
-Ym..oczywiście,że tak.Będę.-podjęłam decyzję,bez konsultacji z menagerem.
-Dziękuję,do jutra dziecinko.
-Do widzenia-rozłączam się.
   Pogrzeb Jack'a.Ostatnie pożegnanie.Nie wiem,czy dam radę.Muszę.Dla niego.



*********************

-Jadę jutro do Szwecji-nie mogę uwierzyć w słowa siostry.Zdziwiłam się.
-Violu,jesteś pewna,że dasz radę? To długa podróż,nie potrzebnie się zdenerwujesz.
-Chloe,muszę tam jechać.I chcę-dodaje
-Na ile pojedziesz?-pytam
-Myślę,że tylko na jutro.Tego samego dnia o 22 mam samolot.
-Och.Ruggero się zgodził?
-Był wściekły,ale myślę,że zaraz mu przejdzie.-oznajmia
-Sis,moim zdaniem nie powinnaś tam jechać.Martwię się o twoje zdrowie psychiczne.
-Dam radę.Popłaczę parę godzin i mi przejdzie.Modelka nie może okazywać rozpaczy,choćby nie wiem co.Wezmę tabletki na uspokojenie i szybko pójdzie.
-Mam nadzieję-szepczę.
-Muszę już kończyć,kochana.Odezwę się za parę dni,ok?
-Yhym-mruczę
-Pozdrów rodziców i Angie.Ode mnie masz buziaki.
-Kocham cię siostra,uważaj na siebie.
-Ja ciebie też,nie bój się o to.Cześć młoda.
-Pa-rozłączam się.

       Po relaksującej kąpieli zmierzam do mojego pokoju.Słyszę,że ktoś dobija się do drzwi.A,no tak.Rodzice pojechali do Wiednia,na jakieś ważne spotkanie,gosposia ma wolne,a Angie wyszła ze swoim chłopakiem na kolację.Więc drzwi,muszę otworzyć JA,w samym szlafroku i bieliźnie.Kuźwa.
-Idę,idę!-krzyczę,ale pukanie i dzwonienie dzwonka się nasila.Co za natręt! Odkluczam drzwi,a po chwili nie kto inny jak León Verdas wpada do mojego domu jak piorun.
-Musisz mi pomóc-dopiero teraz czuję od niego woń papierosów i alkoholu.Może pijany nie był,ale pił.
-Nie mam zamiaru-syczę-a teraz wyjdź z mojego domu,już!-podnoszę wzrok,ale on ani nie tknie.
-Chodzi o Violettę-rzuca zrozpaczony.
-Tym bardziej ci nie pomogę,po tym co jej zrobiłeś? Powinnam dać ci kopa w dupę,ale taka nie jestem.Nie do mnie należy ''ta powinność''
-Muszę ją odzyskać.-rzuca pewny siebie
-Nie żartuj sobie.-kpię
-Nie żartuję.Tym razem wykrzyczę całemu światu,że ją kocham.Nie popełnię drugi raz tego błędu.
-Obiecanki cacanki,a wy potem i tak robicie co innego-warczę.
-Chloe,proszę cię-padł na kolana.
-Wstawaj,dupku!-krzyczę
-Błagam,proszę tylko o niektóre informacje.Nie będzie już cierpiała,proszę,błagam!
-Siadaj-nakazuję-mam nadzieję,że nie będę tego żałować-wzdycham
-Dziękuję-całuje moją dłoń i siada.
-Co chcesz wiedzieć?-opanowuję wściekłość
-Podaj mi jej numer telefonu.Wiem,że zmieniła-rzuca
-Wyciągaj telefon-nakazuje i już po chwili ma go w ręku.
-*********
-W którym hotelu się zatrzymali i jaki pokój.
-Hotel Weis,pokój 1092
-Będzie tam cały czas?
-Jutro jedzie do Szwecji,ale wraca w nocy s powrotem.
-Po co?
-Pogrzeb byłego.
-Och-wzdycha-ok.Jaką muzykę lubi i jakie kwiaty?
-Muzyka klasyczna,raczej spokojna.Różowe lilie.
-Kolor.
-Miętowy.
-Lubi skrzypków?
-Uwielbia.
-Dziękuję za pomoc.
-Tyle?
-Tyle.-mówi i wychodzi


 *******************

 Ubrana w czarną sukienkę i czarne szpilki udaję się na pokład samolotu,którym lecę do Szwecji.Boże.Czy ja to wytrzymam? Jestem jednym,wielkim kłębkiem nerwów.Łez na pewno nie wstrzymam,ale co zrobię,kiedy wsadzą trumnę do ziemi? Kurwa.Żebym tylko nie popełniła jakiegoś głupstwa.Pewnie zadajecie sobie pytanie kim jest Oliver? Brunet jest starszym bratem Jack'iego. Od samego początku naszej znajomości,świetnie się dogadywaliśmy.Byliśmy jak papużki nierozłączki.Mówiliśmy sobie o wszystkim.Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi,ale ten musiał wyjechać do Stanów Zjednoczonych na czas nieokreślony.Taką ma prace.Nie może odmówić.Rzadko się kontaktowaliśmy.Może ze trzy razy na pół roku? Nie pamiętam.Praktycznie od czterech lat nie mam o nim żadnych wieści,a teraz wrócił.Odzyskałam dawnego przyjaciela.Aż miło na sercu.Ciekawe jak bardzo się zmienił....



         Po czterech godzinach lotu wysiadam z samolotu i kieruję się na cmentarz.Mam tylko niecałe pół godziny.Wychodzę z lotniska.Nic się tu nie zmieniło.Budynki aż po samo niebo,dużo turystów,i tak dalej.

   Po dwudziestu minutach zatrzymuję się koło sklepiku koło cmentarza i kupuję czerwoną róże,która symbolizuje miłość.Jack je lubił.
Jak umrę,chce żebyś złożyła czerwoną różę na mój grób.
Wtedy jeszcze byliśmy razem.Nie myśleliśmy o rozstaniu,ani o śmierci.Żyliśmy chwilą.Na miejscu jestem po trzech minutach.Pani Elizabeth nic się nie zmieniła.Pozostała kobietą o rudych włosach,jest mojego wzrostu i ubrana jest tak jak ja.Przytulamy się na powitanie
-Cieszę się,że przyjechałaś taki kawał drogi.Dziękuję-szepczę w moje ramię
-Nie ma pani za co dziękować.Wie pani,że dla Jack'a zrobiłabym wszystko-wyznaję-A gdzie Oliver?
-Zaraz powinien tu być.Musiał coś załatwić na mieście,ale obiecał,że zdąży.-odpowiada
-Yhym-mruczę pod nosem.Mama mojego byłego podpytała mnie czy mam kogoś,jak się czuję i tak dalej.Powiedziałam jej wszystko,w końcu miała być moją teściową.Bardzo się lubiłyśmy.I lubimy.Po paru minutach zjawia się mój dawny przyjaciel.Wyprzystojniał.Ma kasztanowe włosy z grzywką,ubrany w czarny smoking,trzymający jakiś kwiatek.Jego niebieskie oczy nie mają tego samego blasku.Stracił brata,którego bardzo kochał.Nie dziwię mu się.Kiedy dostrzega,że jestem obok zamiera
-Violetta-szepcze
-We własnej osobie-wymuszam uśmiech
-Nie poznałem cię..Ty..ty..Zmieniłaś się.
-Przestań,tylko trochę wyszczuplałam i zmieniłam kolor włosów i inaczej się maluję,tyle.
-Wyglądasz pięknie.
-Dziękuję.Nie wiedziałam,że wróciłeś ze Stanów.Dlaczego się nie odzywałeś?
-W pracy nie mogłem,po pracy też,a jak wróciłem,to..nieważne.Szkoda,że takie okoliczności cię tu sprowadzają.
-Masz rację.Wiem,że byłeś bardzo zżyty z Jack'iem.Pewnie jest ci trudno?
-Nawet nie wiesz jak-rzuca smutny.W naszej rozmowie przeszkadza ksiądz,który zaczyna pogrzeb.

-Jesteśmy tu,aby pożegnać,zmarłego już Jack'a Gomez.Miał dwadzieścia osiem lat i z tego co nam wiadomo,zaćpał się na śmierć,przez nieudaną miłość-spuściłam głowę w dół-jesteśmy tu,aby dodać mu otuchy w ostatnich chwilach na Ziemi,gdyż już za chwilę,zostanie prawowitym pomocnikiem Jezusa Chrystusa,pana Naszego.
-Wieczne odpoczywanie racz dać mu panie,a światłość wiekuista niechaj mu świeci na wieki wieków Amen,niech odpoczywa spokojem wiecznym..

   Ceremonia trwała jeszcze dziesięć minut.Każdy z nas,zebranych powiedział coś o moim byłym.Ja też.Nadszedł czas,na pochowanie.Boże.Nie.Teraz muszę ryczeć? Płaczę,kiedy chowają go do grobu,w którym spędzi wieczność,aż po skończenie świata.Mojej reakcji nie jest obojętny Oliver i mocno tuli mnie do siebie,czym dodaje mi choć trochę otuchy.


Nie mogę,ani nie chcę powstrzymać łez.W takim momencie to niemożliwe.Wtulam się w Olivera.Potrzeba mi teraz ciepła mężczyzny,przyjaciela.Pogrzeb się kończy.Stoję w cieniu,w odległości o parę metrów od grobu.Obok mnie jest Pani Elizabeth i przyjaciel.Patrzę na kwiat,który trzymam w dłoni.Odrzucam rękę Olivera i idę powolnym krokiem,do grobu Jack'a.

Obracam różę w dłoni.Boże.Tak bardzo chciałabym,żeby to okazało się nie prawdą.Chciałabym się teraz obudzić,ale nie mogę.Chcę,żeby to wszystko było jednym wielkim koszmarem,który nigdy się nie ziści. Chciałabym obudzić się teraz wtulona w Jack'a.Ucieszyłabym się,że nic się nie wydarzyło,a my jesteśmy szczęśliwi.Żywi.Ale to niemożliwe.Bóg zabrał go do siebie,widać był mu tam potrzebny.

Kucam przed jego grobem.
Wiem,że mnie teraz słyszysz.Możliwe,że jesteś obok mnie i mnie przytulasz,ale ja tego nie czuję.I nie poczuję.Mam nadzieję,że kiedyś wybaczysz mi,to co zrobiłam,że kariera była dla mnie ważniejsza,niż miłość.Byłam młoda i głupia.Zraniłam nas.Nie dałam szansy na lepsze jutro.Zniszczyłam cię,zabiłam.Wiesz,że teraz bardzo mi cię brakuje? Jeśli mogłabym cofnąć czas,cofnęłabym go,do momentu naszej pierwszej randki.Pamiętasz? Było cudownie.Romantyczna kolacja nad jeziorem.Przejażdżka dorożką.Postarałeś się.Nawet nie wiesz,ile to dla mnie znaczyło.Byłam wtedy szczęśliwa,a teraz? Teraz czuję przepełniającą mnie pustkę.Straciłam ważną memu sercu osobę.Nie jest mi z tym łatwo.Pewnie będziesz teraz moim Aniołem Stróżem,co Jack? Będziesz mnie chronił,choć nie będę tego widzieć.Załóżmy taką sytuację: ktoś mnie porwał,ale porywaczowi coś się staje i jestem wolna.Wtedy będę miała absolutną pewność,że to ty uchroniłeś mnie przed najgorszym.Mam nadzieję,że jeszcze kiedyś zawitam w Szwecji.Złożę czerwoną różę na twój grób,jak chciałeś i znowu powiem swój monolog do ciebie.Pierwsze muszę mieć czas wolny.Wtedy przyjadę tutaj.Zwierzę ci się.Bo wiesz,że zawsze ci ufałam? Kocham cię Jack.Żegnaj...-kończę swój monolog,który przeprowadziłam w myślach i kładę różę na jego grób....


-Violetta! kochanie,poczekaj-słyszę kobiecy głos,należący do ''mamy''
-Tak?
-Jack kazał mi to przekazać,po jego śmierci.-wręcza mi nieśmiało kopertę-to chyba list,nie wiem.To jego ostatnia wola na łożu śmierci.Spełniam ją-wyjaśnia
-Ym..dziękuję.
-Wpadniesz do nas na herbatkę?
-Z chęcią,bo za trzy godziny mam lot i nie wiem co z sobą zrobić-uśmiecham się.


    W posiadłości Gomez'ów zjawiam się po godzinie drogi.Siadam na kanapie w salonie.Wszędzie zdjęcia Jack'a,Olivera i moje z nimi.Słodkie.Po chwili Oliver przynosi mi zieloną herbatę z imbirem.
-Dziękuję-mruczę
-A teraz opowiadaj.
-Ale co?
-Co się z tobą działo,przez te lata.
-Nie ma czego opowiadać,same bzdety.
-Jesteś jeszcze z Leónem?-pyta,a mi opada kopara.Skąd o tym wie?-czytałem w gazecie.Kiedyś tam-wyjaśnia widząc moją minę.
-Już dawno się rozstaliśmy.
-Mogę wiedzieć,o co poszło?
-Nie chcę o tym mówić-szepczę zdołowana.
-Nie zmuszam-uśmiecha się-wypiękniałaś,wiesz?
-Dzięki.Ty też.
-E,tam.-macha ręką-dalej mieszkasz w Buenos Aires?
-Tak,ale rzadko tam bywam.Praca modelki mi na to nie pozwala-wyjaśniam
-Chloe podobno wróciła?
-Tak,skąd o tym wiesz?
-Jade mówiła mojej mamie.
-One jeszcze ze sobą rozmawiają?
-Od czasu do czasu.Po parę godzin.
-Ou..-rzucam.-a jak u ciebie? Znalazłeś sobie wybrankę?
-Tak,ale i nie..-jego mina znowu robi się smutna.
-O co chodzi?
-Z Juliet byłem pół roku.Niestety ktoś ją potrącił.Zginęła na miejscu.
-Bardzo mi przykro.
-Było,minęło.
-Fajne masz podejście do sprawy,wiesz?
-Wiem-śmieje się-dawne dzieje.Nie żyję przeszłością.
-Tak,masz dobre podejście-chichoczę.-co teraz będziesz tu robił?
-Nie wiem,ale mam niespodziankę..
-Jaką?-pytam entuzjstycznie
-Za dwa tygodnie przyjeżdżam do Buenos Aires.Na trzy lata.
-Aaa!-piszczę i rzucam mu się na szyję.
-Firma przeniosła mnie tam.Więc panno Castillo,nie pozbędziesz się mnie tak łatwo-puszcza mi oczko,a ja chichoczę
-Wcale nie chcę.Wspaniale będzie mieć tam tak cudownego przyjaciela.Tylko,że..ja teraz jestem w Paryżu..Ale może wyrobię się na twój przyjazd.
-Mam nadzieję,bo nie znam miasta i trzeba mi przewodnika.
-Jeśli nie uda mi się wrócić,to wynajmę Chloe,a potem to nadrobimy.-mrugam
-A,muszę się jeszcze przywitać z Chloe..Dawno jej nie widziałem.To już z parę lat..
-Tak.-potwierdzam.

       


Za pozwoleniem pani Elizabeth znajduję się w pokoju Jack'a.Nic się nie zmieniło.Wodne łóżko,multum stereo i telewizory.To był jego świat.Sięgam do torebki.Wyjmuję jego list.Wyjmuję go z koperty i otwieram.Czytam...:

   Kochana Violetto!
Piszę ten list w szpitalu,więc mogę trochę bredzić..
Nie miej wyrzutów sumienia,bo wiem,że będziesz je mieć.
Znam cię.
Jak własną kieszeń.
Nie obwiniaj się za moją śmierć.
Wszystko jest moją winą.
Zakochałem się.
W tobie.
Na zabój.
Niepotrzebnie.
Miłość mnie zniszczyła.
Nie mogłem sobie poradzić z utratą osoby,którą kochałem.
Piłem i ćpałem.
Dawało mi to otuchę.
Ale nie tego dnia.
Narkotyki nie chciały pomóc.
Ćpałem jedną saszetkę,za drugą.
W końcu krew puściła mi się z nosa i serce zatrzymało.
Chciałem śmierci,ale nie podświadomie.
Zrobiłem to,bo chciałem zapomnieć.
Ale nie martw się.
Tam będzie mi lepiej.
Nie będę cierpieć.
Będę cię strzegł.
Nie pozwolę cię skrzywdzić.
W pełni rozumiem twoją decyzję.
Byłaś młoda,chciałaś się rozwijać.
Rozumiem,naprawdę.
Nie zadręczaj się.
Piszę ten list,żeby powiedzieć ci,ze bardzo cię kocham.
Byłaś moją jedyną miłością.
O której nie potrafiłem zapomnieć.
Wszędzie cię widziałem.
W parku.
Nad jeziorem.
I tak dalej.
Czasem te wspomnienia,a raczej halucynacje były przyjemne.
Lubiłem wspomnienia,związane z tobą.
Czuję,że zaraz umrę.
Więc kończę.
To nie jest pożegnanie.
Zobaczymy się.
Kiedyś.
Bardzo cię kocham.
Nie zapominaj o tym


          Twój,na zawsze Jack....



_________________________________________________________________________________
Wiem,wiem.Rozdział trochę smutny :( musiał taki być.Dla poprawy humoru dałam wam Federico,który nie miał żelu do włosów z aloesem :D potem miał :P. Mam nadzieję,ze rozdział się Wam podobał? 
Nie wiem kiedy pojawi się następny.Dzisiaj jadę do siostry.Wracam jutro.Nie wiem czy będę miała siłę siąść na komputer.
Nie mam dziś pomysłu na notkę,wybaczcie :/
A na koniec beso Leonetty: <3


 




































środa, 12 sierpnia 2015

01-Jack nie żyje

Znalezione obrazy dla zapytania violetta 3 bohaterowie

























  Siedzę właśnie w pokoju mojej siostry i przygotowuję go na jej przyjazd.Nie było jej tu raptem trzy lata,a ona się tak bardzo zmieniła.Nie lubi różowych ani fioletowych rzeczy.Przemalowaliśmy jej pokój z koloru różowego na kolor żółty z czarnymi kwiatkami.Chloe bardzo lubi kolor żółty i czarny.Powymienialiśmy meble,bo były z zbyt dziecinne.Teraz powstał pokój dla nastolatki.Śmiesznie się złożyło.Przedwczoraj skończyła swoją naukę w Cambridge,a dzisiaj,w dniu swoich osiemnastych urodzin wraca do rodziny.Razem z naszymi znajomymi szykujemy dla niej imprezę.Rodzice i ciocia będą przez pierwszą godzinę,a potem idą na kolacje i spędzają noc w hotelu,gdyż nie chcą nam przeszkadzać.Miło z ich strony.Głównym problemem będzie León.Byliśmy parą dwa lata temu.Nasz związek potrwał raptem rok.Chciał ukrywać nasz związek.Zgodziłam się,bo go kochałam,ale już mi to zbrzydło. Przez to się rozstaliśmy.Stwierdził,że nie jest stworzony do stabilnych związków.Pomimo tego jesteśmy..ym..Znajomymi.Dajemy radę się dogadać,choć często kończy to się kłótnią,ale co tam.. Ja na pół roku wyjechałam do Nowego Yorku.Zmieniłam się.Mam teraz blond włosy ,preferuję w ostrym makijażu i drogich rzeczach.W końcu jestem modelką i mogę sobie na to pozwolić.Za miesiąc mam kolejny wybieg w Insbrucku. Czy się denerwuję? Nie.Jestem stworzona do modelingu.Zawsze wiedziałam czego chce.Podczas jednego z pokazów w Glasgow zrobiłam sobie tatuaż na ramieniu w kształcie gwiazdy i na nadgarstku w kształcie fucka.Na pokazy zakrywają mi to sukniami albo dostaję bransoletki.Kocham moje życie.Mam wszystko.Oprócz miłości,ale ona nie jest najważniejsza.Liczą się moi znajomi i rodzina.Dwa miesiące temu miałam chłopaka-Clementa.To nie było nic poważnego. Poza bawialiśmy się trochę i wyjechałam.Typowy knypek,któremu zależy na seksie i dobrej zabawie.Patrzę na pokój Chloe. Piękny.Dodałam jeszcze balony.W środku ma garderobę,własną łazienkę,a w piwnicy kryty basen razem z jacuzzi. Zasługuje na luksusy,w końcu to moja siostrzyczka.
-Wszystko gotowe?-pytam Ludmiłę,która poprawia nagłośnienie.
-Oczywiście.Można zaczynać w każdej chwili.-uśmiecha się
-Super.Idę się przebrać.Poczekaj tu chwile,potem ty też pójdziesz.Jeśli ktoś przyjdzie zaproś go do środka i powiedz,że się szykuję i postaram się jak najszybciej zejść na dół,dobrze?
-Ok.Pośpiesz się tam,bo została niecała godzina.
-Spoko.

 Poszłam do mojego pokoju i z krzesła zabrałam wybrany zestaw i ruszyłam do łazienki.Tam szybko plusnęłam się wodą i wyszłam.Ubrałam swoją srebrną,rozkloszowaną sukienkę,czarne szpilki i zrobiłam ostry makijaż.Następnie wyprostowałam swoje włosy i nałożyłam białą opaskę.Idealnie.Schodzę na dół i oznajmiam Lu,że łazienka jest już wolna.Po około dziesięciu minutach przychodzi Francesca odziana w łososiową koszulę,czarną spódnice i białe szpilki,wraz z Diego,ubranym w brązowy T-shirt,niebieskie jeansy i białe tenisówki.Potem przychodzi Camilla,ubrana w jeansową kamizelkę,czarne spodenki i niebieskie buty na wysokim koturnie.,wraz z Brodem,ubranym w niebieską koszulkę,szare spodenki i czarne adidasy.Po pięciu minutach zeszła do nas Ludmiła odziana w białą bluzkę,spódnicę w panterkę i czarne szpilki.Po około piętnastu minutach zjawili się wszyscy.Prawie wszyscy.Nie ma pana Dupka.Tak ''pieszczotliwie'' nazywam Verdas'a.''Urocze'',nie?  Po paru sekundach rozbrzmiewa dzwonek do drzwi.To pewnie on.Idę do drzwi.Otwieram zamek,za pomocą kluczy i otwieram jedno skrzydło drzwi.To on.Jak zawsze wygląda bosko.Włosy postawione na żel,niebieska koszulka,biała bejsbolówka,ciemnoniebieskie jeansy i białe buty z Pumy. 
-Cześć-wita się ze mną uśmiechem,tak,że aż widać te jego urocze brzydkie dołeczki
-Hej-odpowiadam krótko.-Wejdź-dodaje.Wchodzi dwa kroki i całuje mój policzek.Patrzę się na niego,żeby mi to wyjaśnił,a on mówi krótkie:
-Zapomnij-i poprawia swoje brązowe włosy.

   Przez następne pięć minut sprawdzamy,czy wszystko jest na swoim miejscu.Mini scena znajduje się,na środku ogromnego salonu,na niej są rozstawione cztery mikrofony i sprzęt do grania.Naprzeciw znajdują się dwa rzędy krzesełek,gdyby ktoś chciał popatrzeć,na wokalistów.Pod ścianą,po mojej prawej stronie znajduje się wielki stół,pokryty czerwonym obrusem,a na nim poncz,alkohol i przystawki.Po lewej jest kanapa,obok której jest budka do robienia zdjęć.Głośniki są porozstawiane po pomieszczeniu.Jest również wiele innych atrakcji,o których dowiecie się później.Kiedy upewniamy się,że wszystko jest gotowe chowamy się za meblami.No oprócz,Marco,który zapala światło,kiedy Chloe wejdzie.O rajciu,nie mogę się doczekać!

  Trzy minuty później słyszymy charakterystyczny zgrzyt zamka,co oznacza,że moja siostra już jest.Kiedy przekracza próg,Mar zapala światło,wszyscy wyskakujemy i krzyczymy chórem ''Niespodzianka'',po czym odśpiewujemy jej ''Sto lat'',na co ona się wzrusza.Kiedy kończymy podbiegamy do siebie i mocno przytulamy.

-Chloe,witamy w domu-kładę głowę na jej ramieniu i dłonią ''masuję'' jej plecy
-Violetta.Nie spodziewałam się tego,dziękuję,ale nie trzeba było.To tylko powórt z uczelni.
-I twoje osiemnaste urodziny,które ma się tylko raz-dodaje
-Kurcze,to dzisiaj?-pyta zszokowana
-Nie,jutro-odpowiadam sarkastycznie i chwile później chichoczemy razem
-Przez to całe zamieszanie ze szkołą,kompletnie o tym zapomniałam.Fajnie wszystko urządziliście,wiesz?
-Staraliśmy się-zapewniam.Wyzwalam się z uścisku.Następnie podchodzą rodzice,wraz z Angie,a potem nasi przyjaciele.

  Po piętnastu minutach przytulania i wręczania prezentów zaczynamy imprezę.Maxi-nasz dzisiejszy Dj puszcza Ruda tańczy jak szalona z dedykacją dla Camilli,na co Argentynka się śmieje.

    Diego wziął Chloe do tańca.Inni też tańczyli,tylko nie ja.Tak się ciesze,że moja sisterka wróciła,strasznie za nią tęskniłam.Po chwili podchodzi do mnie Leon.
-Mogę zaprosić do tańca?-pyta i wyciąga dłoń w moją stronę.Delikatnie j ściskam i wstaje.Leci akurat wolna piosenka z Titanic'a.Uwielbiam ją.Szatyn łapie mnie w talii i ściska moją dłoń,a ja trzymam rękę na jego ramieniu.



-Cudowna impreza-jako pierwszy odzywa się Leon.
-Yhym-mruczę
-Wyglądasz pięknie-komplementuje mnie,na co ja się uśmiecham
-Dziękuję-odpowiadam krótko.
-Chloe wreszcie wróciła,cieszysz się?-pyta
-Oczywiście,że tak.Zresztą,po co podtrzymujesz rozmowę,która nie ma sensu?-pytam z kpiną
-Chciałem być miły
-Nagle -zakpiłam
-Violetta,przestań.
-Przymknij się,dupku.
-Milady,nie.-tak do mnie mówi.Z kpiną
-León,proszę cię.Nic już nie mów.-milknie-dziękuję-mruczę i wzdycham.Gdy taniec dobiega końca całuje moją dłoń,a ja odchodzę.To za wiele.Za bardzo go kocham,żeby być blisko niego.Jeszcze zrobię coś,czego będę żałowała.Muszę się ogarnąć.
-Vilu,możemy pogadać?-pyta blondynka
-Sis,po imprezie-mruczę
-To ważne-dodaje
-Chodźmy na zewnątrz-rzucam.

  Już po minucie znajdujemy się w różanym ogrodzie,w którym mieści się również odkryty basen.
-O czym chciałaś rozmawiać,kochana?-pytam
-Chodzi o Jack'a.
-Nie mam ochoty na pogawędkę o nim.
-Viole..
-Nie Chloe,dość-przerywam jej
-Jack nie żyje-oznajmiam


Dopiero po minucie dociera do mnie ta wiadomość.W moich oczach nabierają się łzy.Boże.Jack.Był młody.Za.Młody.Przeczesuję swoje włosy (od aut:patrz! Jak na gifie) i ciężko wzdycham.
-Dlaczego?-tylko to jestem w stanie wydusić
-Zaćpał się na śmierć.
-Boże.-szepczę i daję potok łzom.-kiedy?-zadaje pytanie
-Zmarł tydzień temu.Dopiero wczoraj się o tym dowiedziałam.
-Ile miał lat?-tak.Zapomniałam,ile mój były miał lat.
-28.-odpowiada.
-Był taki młody.Jezu.Nie mogę uwierzyć.Nie mogę sobie wybaczyć,jak go potraktowałam,kiedy widziałam go ostatnim razem....

     
-Kochanie.Pomogę ci.
-Nie mów tak do mnie,Jack.Nigdy mnie już nie zobaczysz.Nic nie trzyma mnie w Szwecji.Dzisiaj mam ostatni pokaz.Wyjeżdżam w nocy.Nie utrudniaj.
-Kocham cię,Violetta-wyznaje
-Dobrze wiesz,że ja ciebie również,ale widać nie było nam pisane.-szepczę
-Zostań.Rzuć modeling.
-Nie żądaj tego ode mnie.Ta praca to moje życie.
-Wiesz,że jeśli wyjedziesz,z nami automatycznie koniec?
-Wiem i dobrze mi z tym.
-Jak możesz?
-Jack.Byliśmy razem trzy miesiące.Było fajnie.Ale to k-o-n-i-e-c.Wracam do Buenos Aires.Nie chcę cię więcej widzieć,zrozumiałeś?-rzucam wściekła-żegnaj Jack-rzucam na odchodne i odchodzę z gracją.Kariera jest najważniejsza.Jest najważniejsza.Muszę to sobie powtarzać...


-Violu.Nie zadręczaj się.Chodźmy się bawić.-pociesza mnie
-Masz rację.Choć-chwytam ją pod ramię i kieruję się w stronę pomieszczenia.


Znalezione obrazy dla zapytania koniec violetty
Wchodzę na scenę i śpiewam Supercreativa'ie.Śpiew zawsze nie był mi obojętny,ale wybrałam modeling.Zawsze chciałam być modelką....


 
           

-Kochanie,idę tylko na spotkanie z Anaztazją.Wrócę za trzy godzinki.-mruga
-Tak długo?-pytam
-Skarbie.Musimy porozmawiać o mojej karierze.W końcu już za miesiąc wydanie mojego albumu!-ekscytuje się
-Wiem,misiu.Poczekać na ciebie z kolacją?
-Jasne.Będę o 20.Załatwię jeszcze coś po drodze
-Może być pizza?
-Hm..Ale bez pieczarek.
-Wiem,że masz na nie uczulenie.Pamiętam,misiaczku-zapewniam
-Tylko przypominam kocie.
-Nie musisz.I oczywiście sok porzeczkowy?
-Czytasz mi w myślach.Dobra,ja lecę.Do potem kochanie-przytulamy się

*Półtorej godziny później*

Idę do mojej przyjaciółki-Camilli przez stare kino.Coś tchnęło mnie żeby spojrzeć w prawo.Dlaczego León tak obejmuje swoją menadżerkę?! Kurwa.To tylko jego pomocnica.Ty jesteś dziewczyną.O ile w ogóle o mnie wie-kpi ze mnie moja podświadomość.Obracam się na pięcie i idę do Cami.


Kiedy kończę,moi znajomi biją mi brawo.Rodzice się ulotnili czas się bawić.Zamawiam tequillę.Wypijam ją w ciągu dwóch minut i proszę o kolejne dwie porcje.Cece przyrządza genialne trunki procentowe.Dziwię się,że Maxi tak szybko zapomniał o Nathalii i ma już kolejną dziewczynę.Ciekawi mnie,w jaki sposób ją zrani.Zdradzi,tak jak Nathalie,czy może zrobi się tyranem,jak w przypadku Marthy? Wszystko jest możliwe.Taki jest Maxi.Jego charakteru nie zmienię,choć sama bym chciała,bo chwilami jest nie do zniesienia.Słyszę,że ktoś dzwoni.Idę do kuchni.
Ruggerro
Odbieram.
-Hej menadżerze,po co dzwonisz?-pytam
-Jutro o piętnastej ty,Selena i Ludmiła macie lot do Paryża.Tam zostaniecie półtorej tygodnia.Macie dwa pokazy.Pierwszy we wtorek i czwartek,w następnym tygodniu.Marco,Martina i Cece jadą z wami.
-Cece? po co?
-Zrobi wam paznokcie.Moja pasierbica ją poleciła-wyjaśnia
-Dobrze.Mam przekazać,czy do nich zadzwonisz?
-Jak możesz,to przekaż.Mają być jutro u ciebie,punku 15.
-Dobrze,Rugg.
-W takim razie do jutra.
-Cześć-rozłączam się.


Znajduję wszystkich i oznajmiam im tę wiadomość,na co oni bardzo się cieszą.No tak.Trzydzieści tysięcy do przodu.Spokojnie starczy wraz z moimi oszczędnościami,na zakup oddzielnego domu.Super..

  Na scenę wchodzi Lara.
-Jak się bawicie?-w odpowiedzi dostaje głośne piski i klaskanie-zgaduję,że dobrze! W takim razie zacznę od początku.Dostaliście kartkę,kto ma zagrać i co zaśpiewać.Kartka kursowała przed dwie i pół godziny,aż pora ujawnić,kto ''wygrał''-zrobiła cudzysłów manualny-no więc.Zaśpiewać ma..a właściwie mają...-przeciąga-Violetta i León!-wszyscy wiwatują.Wszyscy oprócz mnie.-piosenkę..-ciągnie dalej-Podemos!-wszyscy klaszczą-zapraszamy-zachęca nas Lara.Idę na scenę z niezadowoloną miną.León stoi już na scenie.Dostajemy mikrofony.Nie chcę śpiewać TEJ piosenki.Naszej piosenki,która tak wiele dla nas zrobiła.Po prostu to za wiele..


León
No soy ave para volar
Y en un cuadro no sé pintar
No soy poeta, escultor
Tan sólo soy lo que soy
Las estrellas no sé leer
Y la luna no bajaré
No soy el cielo, ni el sol
Tan sólo soy

Violetta
Pero hay cosas que sí sé
Ven aquí te mostraré
En tu ojos puedo ver
Lo puedes lograr, prueba imaginar

Razem


Podemos pintar colores al alma
Podemos gritar iee eé
Podemos volar sin tener alas
Ser la letra en mi canción
Y tallarme en tu voz.


Violetta

No soy el sol que se pone en el mar
No sé nada que esté por pasar
No soy un príncipe azul
Tan sólo soy

Pero hay cosas que sí sé
Ven aquí te mostraré
En tu ojos puedo ver
Lo puedes lograr (lo puedes lograr...), prueba imaginar

Razem
Podemos pintar colores al alma
Podemos gritar yeh
Podemos volar sin tener alas
Ser la letra en mi canción

León
No es el destino
Ni la suerte que vino por mí
Lo imaginamos y la magia te trajo hasta aquí

Razem
Podemos pintar colores al alma
Podemos gritar yeey
Podemos volar sin tener alas
Ser la letra en mi canción

Podemos pintar colores al alma
Podemos gritar yeh
Podemos volar sin tener alas
Ser la letra en mi canción
Y tallarme en tu voz.











Patrzymy sobie w oczy.León łapie mnie w talii,a ja kładę dłoń na jego ramieniu,przesuwając ją do szyi.Już po chwili León lekko się pochyla i mnie całuje.Ught.Zawsze muszę być niższa od faceta.Oddaję pocałunek.Całujemy się delikatnie,ale czule.Tak bardzo go kocham.Tak bardzo mi go brakowało.Ale to jego wina.Nie moja.On zawinił.Nie ja.Odrywamy się od siebie i patrzymy nawzajem,nie zwracając już uwagi na wiwatujące ''tłumy''.To cud,że León Verdas-człowiek,bojący się ogłosić światu,że się zakochał-pocałował mnie przy wszystkich zgromadzonych.Zmienił się?Nie Violetta.Tacy jak on,nigdy się nie zmieniają.Spuszczam wzrok i zabieram dłoń z jego policzka.Schodzę ze sceny.






 Ze łzami w oczach kieruję się w stronę swojego pokoju.Po co on to zrobił? Krzywdzi mnie.Śmierć Jack'a,teraz León.Tego za wiele.Moja głowa nie wyrabia.Tak jak moje nerwy.Jestem zmęczona tym wszystkim.Mam dość.Nie chcę się już zadręczać.Chcę być szczęśliwa.Bezgranicznie.Może wyjadę? Nie.Przecież nie wiadomo ile Chloe zostanie w rodzinnym domu.Może znaleźć pracę i gdzieś wyjechać.Muszę teraz nadrobić te kilka miesięcy.Przecież jej nie zostawię.Siadam na swoim łóżku,okrytym niebieskim kocem.Miękki.On zawsze zastępował mi ramiona Leóna.Kuźwa.Nie myśl.Ale jak?


Znalezione obrazy dla zapytania violetta 3 bohaterowie
Ktoś puka do drzwi.Wchodzi nie proszony.
-Violetta...-rozpoznaję jego głos.
-Idź sobie-przewracam się na drugi bok żeby nie zobaczył moich łez
-Nie chciałem cię zranić.Zawsze cię kochałem.
-Sam stwierdziłeś,że nie nadajesz się do stabilnych związków.
-Violu..
-Przestań.Jutro jadę do Paryża i radzę ci mnie nie zatrzymywać.
-Na ile?
-Nie twój,zapchlony interes.
-Mój.
-Półtorej tygodnia,ale może zostanę dłużej-syczę
-Vi..
-Cicho.Zawołaj tu moją siostrę.
-Nie skończyliśmy.
-Ja nie mam ci nic więcej do powiedzenia.-słyszę tylko westchnięcie i dźwięk zamykanych drzwi.

  Po paru minutach w pokoju zjawia się Chloe.
-Jak się czujesz?-pyta z troską
-Połóż się obok mnie.-robi to
-Faceci to świnie-mówię
-Masz rację.-co?
-Na jakiej podstawie to stwierdzasz?
-W Cambridge poznałam Paula.Był przystojny,miał dobre maniery,ale to tylko pozory.Po miesiącu stał się tyranem.Policzkował mnie,aż w końcu wykorzystał..
-Kochana,dlaczego nic mi ni powiedziałaś?
-Miałaś problemy z Leónem,więc nie chciałam cię  martwić.Gadałam trochę z Teresą.Pomogło.
-Cieszę się.-leżymy chwilę w samotności


Po chwili niesforny włos zaczyna mi przeszkadzać.Poprawiam go i widzę,że Chloe odgarnia swoje włosy,w tym samym momencie co ja.Zaczynamy się śmiać.
-Telepatia-mówimy jednocześnie,co sprawia,że wybuchamy śmiechem.
-Brakowało mi ciebie-wyznaję
-A mi ciebie-uśmiecha się


_________________________________________________________________________________

Hej misiaki! Nowa historia.
Nowy rozdział,a w nim:
Leóś nie chciał przyznać się komukolwiek,,że się zakochał
Śmierć Jack;a.
Przyjazd Chloe
Pocałunek Leonetty
Wyjazd do Paryża.
Impreza (...)

Na dzisiaj to chyba tyle.Paa







































































































































wtorek, 11 sierpnia 2015

Bohaterowie


Imię i nazwisko:Violetta Castillo
Wiek:23 lata
Zawód: Światowej Sławy Modelka w Kendallig Inc.


Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie
Chloe Castillo
17 lat
Uczennica w Cambringe

Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie
Angie Saramego
36 lat
Ginekolog

Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie
German Castillo
53 lata
Adwokat

Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie
Jade Lafontain'e Castillo
32 lata
Fryzjerka



Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie















León Verdas
26 lat
Piosenkarz i tancerz


Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie
Federico Verdas
25 lat
Cukiernik


Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie
Mark Verdas
47 lat
Prawnik


Cornelia Verdas Watson
43 lata
Malarka
Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie
Gery Verdas 
28 lat
Programista komputerowy


Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie
Alex Lavinge 
23 lata
Elektryk

Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie
Nicolas Lavinge
49 lat
Dyrektor Marketingu


Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie
Lara Red Lavinge
20 lat
Kucharka


Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie
Vanessa Lavinge
Półtorej roczka
-




Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie
Ludmiła Ferro
23 lata
Modelka



Pablo Ferro
50 lat
Nauczyciel języka Niemieckiego




Francesca Cauviligia
23 lata
Gitarzysta

Znalezione obrazy dla zapytania znani aktorzy
Jared Cauviligia
55 lat
Pediatra


Znalezione obrazy dla zapytania znane aktorki
Juliet Cauviligia
44 lata
Przedszkolanka


Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie
Camilla Torres White
25 lat
Nauczycielka języka Włoskiego

Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie
Broadway White
27 lat
Piłkarz



Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie
Alba Torres
2 latka
-



Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie
Marco Tavelli
24 lata
Stylista



Znalezione obrazy dla zapytania znane aktorki
Martina Tavelli
23 lata
Kosmetyczka

Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie
Cameron Tavelli
Osiem miesięcy
-

Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie
Diego Hernandez
24 lata
Nauczyciel tańca

Znalezione obrazy dla zapytania znane aktorki
Selena Hernandez
29 lat
Modelka



Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie
Tomas Kendall
24 lata
Tancerz

Znalezione obrazy dla zapytania znane aktorki
Cynthia Kendall
19 lat
Aktorka

Znalezione obrazy dla zapytania leonetta pierwsze spotkanie
Maxi Ponte
26 lat
Aktor

Znalezione obrazy dla zapytania znane aktorki
Cece Heredia
21 lat