poniedziałek, 17 sierpnia 2015

03~Wieża Eiffla


















      Od pogrzebu Jack'a minęły trzy dni.Wróciłam tego samego dnia,w którym pojechałam do Szwecji.Cieszy mnie to,że Christian przyjedzie do Buenos Aires,na tak długo.Niesamowite! Tak się cieszę.Jestem już po pokazie.Boże.Ile w tym mieście ludu.O jejku,jejku! Nie dziwię się.W końcu Paryż-to miasto zakochanych.Każda para,a przynajmniej 50% ludzkości przyjeżdża tu na różne okazje,jakimi może być rocznica,złote gody,albo inne przeróżne okoliczności,które sprowadzają zakochanych do tego miejsca.Idę z dwoma kawami,to salonu,w którym znajduje się Ludmiła.
-Waniliowe latte,dla waniliowej dziewczyny-chichoczę i podaję jej wywar,kiedy widzę jej smętny uśmiech,mój uśmiech również znika-a teraz powiesz mi,co się dzieje.-rzucam już poważniej.
-Violetta.Daj spokój-mówi błagalnym tonem.
-Ludmiła.Muszę wiedzieć,żeby ci jakoś pomóc-gładzę ją po ramieniu.
-Nie mogę ci powiedzieć.
-Jesteśmy przyjaciółkami.Powiedz.
-Ty nigdy nie przegrywasz,co?-pyta weselsza,a ja entuzjastycznie kiwam głową.-ech..-w tle słychać ciche westchnięcie-chodzi o Federico.-mówi smutna.
-A więc,co przeskrobał?-pytam
-Federico.. on..wrócił do nałogu.-zamieram
-Młodszy Verdas znowu zaczął ćpać?-pytam po chwili.
-Tak-mruczy pod nosem-kiedy weźmie towar robi się agresywny.
-Pobił cię?!-wściekłam się
-Nie..nie..-ostro zaprzecza.-tylko jest wtedy wściekły.Muszę robić co chcę.
-A co on chce?-pytam,podnosząc jedną brew do góry.
-Seks bez zabezpieczeń.
-Ludmiła.Nie możesz zajść w ciąże-mówię błagalnie.
-Wiem.Potajemnie biorę tabletki.Nie wiem,co zrobi jak się dowie.-zaczyna płakać-nie chce iść na terapię.Twierdzi,że jak zechce,to przestanie.-łka
-Typowe zagranie,kogoś,kto jest uzależniony-mówię zażenowana.
-Co mam zrobić,Violetta?-patrzy mi prosto w oczy.
Znalezione obrazy dla zapytania violetta 2 gif
-Powiedz mu,że jeśli nie pójdzie na terapię,zostawisz go.
-Co jeśli wpadnie w furię?
-Uciekaj.Zostaw go.Musi zrozumieć,że cię straci,jeśli nie przestanie.
-Co jeśli zaćpa się na śmierć,tak jak Jack?-pyta,a ja milknę-przepraszam-dodaje po chwili ciszy.
-Było minęło-szepczę smutno.-zrób jak mówię.Wróci do ciebie po góra jednym dniu.Ludmiła,on nie widzi poza tobą świata.Zrozumie,uwierz mi.
-Dziękuję Violetta-przytulamy się.-wiesz,że cię kocham?-pyta
-Oczywiście,że tak.Ja ciebie też-zaraz po tym obie chichoczemy.
******************


Do mieszkania docieram po ośmiu minutach.Wchodzę do salonu,a tam zastaję Federico.Zamieram.
-Cześć kochanie.Wacek się stęsknił.-Kurwa.Jest na haju.Raz kozia śmierć..
-Federico,ja tak dłużej nie mogę-mówię mu prosto w oczy.
-Co,zmęczona jesteś?-pyta z udawaną troską.
-Nie mogę być z ćpunem.Albo pójdziesz na odwyk i terapię,albo..
-Albo,co kurwa?!-jego niebieskie oczy,wyglądają jak sztorm na morzu.
-Albo cię zostawię.-mówię udając pewność siebie.
-Że,kuźwa,co?!-krzyczy i strąca butelkę whisky ze stolika.Jest wyraźnie zły.Boję się,ale nie mogę tego okazać.
-Decyzja należy do ciebie.-mruczę ''zła''.
-Nie wiedziałem,że z ciebie taka dziwka-syczy wściekły-masz kochanka,tak?
-Co ty mi zarzucasz?!-teraz jestem już wściekła.
-To,że się puszczasz na prawo i lewo!-krzyczy,a ja nie wytrzymuję i go policzkuję.
-Suka z ciebie-warczy-sama tego chciałaś!-podbiega do mnie i brutalnie całuje.Wyrywam się,ale to na nic.Jest za silny-siłownia dwa razy w tygodniu,no tak.
-PROSZĘ,PRZESTAŃ!-krzyczę zalana łzami
-To dopiero początek-policzkuje mnie i robi malinki na mojej szyi.Co ja gadam! On ją gryzie.Krew spływa po moich ramionach.Strasznie boli.Nim się orientuję nie mam już na sobie ubrania.On również.Kiedy on nas rozebrał? Nie!!!  Czuję,że wkłada swoją pięść w moją cytrynkę.To nie jest przyjemne,kiedy jesteś sucha! Auć.Przyśpiesza swoje ruchy,tak,że aż podskakuję.Boże! Co za ból! Płaczę w niebo głosy,a on zlizuje ze mnie łzy.Boże,dlaczego ja??! Siłą zmusza mnie żebym uklękła.Co za wstyd!
-O tak,posuwanko w usteczka,aż po same jądra.-mówi podniecony i wpycha swojego penisa w moją buzię.Nigdy nie potrafiłam zmieścić go całego,a teraz wpycha go,tak jak powiedział!-Ssij dziwko!-nakazuje i mnie policzkuje.Policzek mnie piecze! Zaraz zwymiotuję.Fu...Łapie moją głowę i mocno przysuwa ją do swojego krocza.Już po paru minutach czuję lepką maź w moich ustach.Połykam,to co mogę,a reszta wylatuje mi z buzi.
-Zlizuj to prostytutko!-krzyczy w furii.Schylam głowę tak,że nieumyślnie wystawiam swoją pupę  w jego kierunku. Po chwili czuję w swojej trzeciej dziurce jego fiuta.
-Aaa!-kwiczę z bólu.Posuwa mnie strasznie szybko,w między czasie drapiąc moje piersi.Nic gorszego niż gwałt,nie może zdarzyć się młodej kobiecie.To przykre doświadczenie.Po chwili przekręca mnie na plecy i wchodzi we mnie mocno i gwałtownie.Nie.Nie.To strasznie boli,a na dodatek nie wzięłam tabletek od wczoraj! Kurwa.Posuwa mnie tak ostro,że moje ciało aż podskakuje.Widzę jego minę.Jest szczęśliwy i spełniony,a ja upokorzona.Do cholery,jesteśmy w Paryżu,w mieście miłości.A co teraz robimy? Właśnie jestem gwałcona! Po chwili jego ciało zastyga,a do mojego wnętrza wlewa się sperma chłopaka.Wychodzi ze mnie i opada obok.
-Dobra z ciebie suczka,kocico,jutro powtórka,ale dłuższa-śmieję się.

******************
Siedzę w salonie,oglądając jakąś  denną komedię,przy okazji podjadając miętowe lody.Całkiem dobre.Jednak przekonam się do mięty.Po chwili ktoś puka do drzwi dwa razy.Nie dadzą mi chyba spokoju! Ubieram swoje szpilki i idę w stronę drzwi.Otwieram je po paru sekundach,ale nikogo tam nie dostrzegam.Patrzę w dół i widzę bukiet moich ulubionych kwiatów.Okay..Jeszcze raz oglądam się,czy nikogo nie ma i wchodzę do środka.Z kwiatów wypada mała karteczka.Otwieram ją i zerkam na nią
Mam nadzieję,że jeszcze mnie kochasz.Jeśli tak przyjdź na Wieżę Eiffla o 20.Jeśli nie przyjdziesz,oznaczać będzie to,że mnie nie chcesz.Wtedy kupuję bilet do Buenos Aires,a potem wyjeżdżam daleko od ciebie.
      ~León

Wieża Eiffla.20.Kocham.Nie chcę.Bilet.Wyjeżdżam.León.Boże.Czy on chce się ze mną pogodzić? Ale,czy ja tego chcę? Tak! Teraz wiem,że mnie kocha.Przyjechał tu z Buenos Aires,aż do Paryża.Romantyczne miejsce.Tylko,tak przy ludziach? Aaa! Spoglądam na zegarek.19:01.To oznaczało by,że mam około pięćdziesięciu minut na przyszykowanie się i dziewięć na dotarcie.Muszę się zacząć szykować! Parę minut stoję przed szafą,aż wybieram idealny zestaw:

Znalezione obrazy dla zapytania zestaw ubrań na randkę

Następnie robię sobie makijaż.Potem moje włosy lekko podkręcam,aż powstają długie fale,swobodnie opadające mi na ramionach.Patrzę w lustro.Fantastycznie! Następnie do swojej torebeczki pakuję telefon,chusteczki higieniczne i parę kosmetyków.Jestem gotowa pięć minut przed czasem.Majestatycznym krokiem zamykam drzwi i chwilę później jestem w drodze na umówione miejsce.

      Na miejscu jestem o 19:59. Stoję przed wejściem na wieżę.Iść tam? Nagle moja pewność,że chcę być z nim ponownie znika.Przecież może cię zranić.Znowu! Może chce tylko przeprosić,albo ogłosić,że się żeni? Boże.Uchroń od tego! Wieża Eiffla.Piękne miejsce.Zwłaszcza po zachodzie słońca.Iść? Przecież po to przyszłam! Biorę kilka wdechów i wchodzę na wieżę.Nie ukrywam.Stresuję się tym wszystkim...

  Kiedy wchodzę na sam szczyt zamieram.Dookoła są małe świeczki,bodajże o zapachu róż,na środku pięknie przystrojony stół,na czele z moimi ulubionymi kwiatami,w rogu rozłożony jest żółty koc z kolorowymi poduszkami w kształcie serca.Obok stolika jest  pan,który gra na skrzypcach,a na środku stoi León Verdas we własnej osobie,odziany w ciemnoniebieską koszulę,czarne spodnie i białe buty z pumy.Romantycznie.
-Bałem się,że nie przyjdziesz-wyznaje po chwili,tym swoim anielskim basem.
-Wahałam się,ale jestem.-Mówię niepewnie.
-Cieszę się,że jednak zdecydowałaś się przyjść.Wyglądasz rewelacyjnie-na koniec mnie komplementuję.
-Dziękuję-mruczę.
-Usiądziesz?-kiwam twierdząco głową.Odsuwa mi krzesło,a potem sam siada.-Wina?-pyta
-Poproszę.-mówię.
-Twoje ulubione-podnoszę wzrok z moich paznokci.Skąd wiedział?
-Dzięki.-dziękuję,kiedy stawia przede mną kieliszek,wypełniony czerwoną cieczą.
-Możemy pogadać?-pyta poważnie.
-Jak pójdzie stąd ten skrzypek-szepczę.On pstryka palcem,a po chwili po facecie ani śladu
- No to teraz jesteśmy sami.
-Zauważyłam-mruczę.-o czym chciałeś pogadać?-pytam
-O nas.
-Yhym-mruczę pod nosem popijając łyk wina.
-Masz,do mnie żal,czyż nie?-pyta prosto z mostu.
-Tak.-wyznaję
-Wiesz,że byliśmy młodzi.
-Rozumiem,chciałeś się bawić.Teraz już możesz-przerywam mu i mówię
-Zawsze cię kochałem,Violetta.-wyznaje.
-To do cholery,dlaczego nie chciałeś powiedzieć o nas komukolwiek?! Dlaczego nie zawalczyłeś?!
-Mój ojciec by cię nie zaakceptował.Kuzyn by mi cię odebrał.Męska duma mi na to nie pozwoliła.Teraz dojrzałem i wiem,czego chcę.
-A czego chcesz?-pytam
-Chcę być z tobą.Szczera odpowiedź.Kochasz mnie jeszcze?-pyta
-Oczywiście,że tak-mówię dziecięcym głosem.Kurwa.
-Wybacz mi.Spróbujmy jeszcze raz.Błagam.Kochamy się.Co ty na to?-pyta,a mnie zatyka.Co mam mu odpowiedzieć? Z jednej strony go kocham,ale z drugiej,mam wątpliwości.To wszystko jest cholernie trudne.
-Zgadzam się,León.-mówię po chwili.Czy ja to powiedziałam na głos? Jak zawsze serce wygrywa..
-Jeszcze jedno pytanie..-rzuca nerwowo
-Proszę-odpowiadam.Klęka na kolano i z tylnej kieszeni swoich spodni wyciąga czerwone pudełeczko w kształcie serca.What?
-Skoro się kochamy,to..Ech..-miesza się-Violetto Mercedes Castillo,zostaniesz moją żoną?-otwiera małe pudełeczko,a mym oczom ukazuje się pierścionek z ogromnym diamentem.
-Tttak-jąkam się trochę-tak!-rzucam mu się na szyję i całuję.Po chwili oboje siadamy,a on zakłada mi pierścionek na palca.

Nie wierzę,że to się dzieje naprawdę! To takie piękne! Czy okaże się prawdziwe? Wszystko zależy od nas.
-Kocham cię,księżniczko.
-A ja ciebie,kochany-stykamy się czołami i uśmiechami.Nie potrafię nawet powiedzieć,co czuję.To piękne uczucie,ale niestety nie mogę wymienić wszystkich emocji,które mi teraz towarzyszą,bo jest ich za wiele! Jestem najszczęśliwszą kobietą pod słońcem!
-Madam,mogę prosić do tańca?-mój narzeczony (jak to pięknie brzmi) wyciąga w moją stronę dłoń,którą chętnie chwytam.Tańczymy do wolnej piosenki,której nie kojarzę...

    Od trzech godzin siedzimy na kocu,w swoich objęciach patrząc na niebo,które przepełnione jest małymi kryształkami,inaczej zwanymi gwiazdami.Jesteśmy szczęśliwi.
-Bardzo się cieszę,że powiedziałaś ''tak''-wyznaje León.
-Ja również się cieszę,kochany-chwytam jego dłoń.
-Musimy zacząć planować ślub-rozmarzam się
-Ale pierwsze ogłosimy wszystkim nasze zaręczyny-jego wypowiedź mnie zatkała.
-Mówisz na serio?
-Teraz każdy będzie o tym wiedział-mruga do mnie
-To chyba sen.Ja śnię?-chichoczę
-Nie,kochanie.Nie śnisz,to dzieję się naprawdę-mój narzeczony wspiera mnie na duchu.Po chwili nasze usta stają się jednością.

Całujemy się delikatnie i czule,ale po chwili nasz pocałunek,przeradza się w namiętną falę całusów.
Chyba nie muszę opisywać,tego co stało się dalej?


_________________________________________________________________________________
Wiem.Rozdział do kitu.Pogodzenie Leonetty miało wyjść inaczej.Kuźwa.Wszystko do dupy! Miał być dłuższy,a wyszedł króciutki! Ech..W rozdziale:
Federico wraca do nałogu.
Gwałt Ludmiły przez własnego chłopaka.
Violetta i León są narzeczeńśtwem.
Na koniec nieopisany seks ^^ (wspomnienie w następnym rozdziale ;) )

Do następnego! ;*


































































































































































1 komentarz:

  1. Woooooow!!! Kobieto jesteś boska!!! Masz meeeega talent.
    Federico gwałci Lu, a Leon oświadcza się Vilu. Z jednej strony okropność, a z drugiej akhczvgzfjcdjjzjvgjigeilmvczaqruomgfsukvdibjgfdjlgssdykbzsuobfujf czyli moja nie opisana radość. Twój blog jest suuuuer. Zazdro. talentu. Naprawdę <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń